- Kto...? Kim ty jesteś?

- Nie. W końcu Rainie zrozumiała. - Uważasz, że to nie był wypadek, prawda? Myślisz, że to wina tamtego faceta, że to on spił twoją córkę i pozwolił jej samej wracać do domu. - Nie wiem, co zrobił - odparł spokojnie Quincy - ale między wpół do trzeciej a wpół do szóstej Amanda w jakiś sposób uzyskała dostęp do alkoholu. Tak, chętnie bym posłuchał jego wersji wydarzeń. - Quincy, wiesz, że tu chodzi o coś innego. W podobnych okolicznościach każdy przechodzi stadium negacji, nie chce akceptować faktów. Rainie usiłowała mówić delikatnie, ale wyszło inaczej i Quincy prawie natychmiast się wściekł. Zacisnął wargi i zmierzył ją ponurym spojrzeniem. Quincy był naukowcem i na ogół traktował świat jak zadanie, które należy przeanalizować i rozwiązać. Ale był też myśliwym. Rainie znała go również z tej strony. Kiedy tamtego wieczoru ostatni raz byli razem, dotykała blizn na jego piersi. - Wiem, co się stało ostatniej nocy życia mojej córki - odparł Quincy. - Ale chcę, żebyś to dla mnie sprawdziła. Jestem gotów zapłacić ci za to. Bierzesz tę robotę czy nie? - Ależ na Boga! - Rainie poderwała się z krzesła. Kilka razy przema¬ szerowała przez pokój, żeby mógł zobaczyć, jaka jest wściekła w końcu powiedziała z goryczą. - Wiesz, że ci pomogę i że nie wezmę od ciebie http://www.twoj-psycholog.info.pl sześć razy. Zawsze tłumaczył się tak: wcale nie jestem niekompetentny, tylko przełożony chce mnie wykończyć. - Albert Montgomery, chodząca reklama degradacji rządu. Glenda wreszcie się uśmiechnęła. - Jeśli zrobisz nalepkę tej treści, ja pierwsza przykleję ją sobie na zderzaku! - Po chwili spoważniała. - Zanim całkowicie skreślimy Alberta, powinniśmy rozważyć jeszcze jeden czynnik. Chociaż Albert nie jest najlepszym agentem, nie ma zbyt wiele czasu. Ustalono, że Elizabeth zginęła około dwudziestej drugiej trzydzieści we środę. Albert nie ma alibi na ten czas. Poza tym twierdzi, że czwartek i piątek spędził w Filadelfii, pomagając w pracy innym agentom. Ale to nieprawda. Skontaktowałam się z nimi. Widzieli go tylko w piątkowy poranek. W ten sposób czas od popołudnia w środę do niedzieli rano pozostaje kwestią otwartą. Oznacza to, że mógł

frontowe drzwi zostały na nowo zamknięte, aktywował czujniki zewnętrzne, wewnętrzne pozostawiając wyłączone. Witaj w domu. Quincy cenił sobie swój system bezpieczeństwa. Jak na ironię, ten system był chyba jedynym tak wartościowym sprzętem. Skierował się do kuchni. Po drodze na bufecie zostawił komputer i pudło z aktami, a potem bez żadnego powodu otworzył lodówkę. Nadal była pusta. Sprawdź Cisza. Dziwne odgłosy w tle, jakby metal uderzał o metal. - Proszę, proszę! - odezwał się głos. - On sam, we własnej osobie, Quincy zmarszczył brwi. Ten głos kojarzył się z czymś z przeszłości. - Kto mówi? - Nie pamiętasz mnie? Już myślałem, że jestem waszym loco simpati¬ co. No, rozczarowujecie mnie, chłopcy federalni. Nagle głos skojarzył mu się z nazwiskiem. - Skąd masz ten numer? - spytał ostro Quincy, ale w tym samym mo¬ mencie dłonie zaczęły mu się pocić. Zerknął w stronę panelu systemu alar¬ mowego, żeby się upewnić, czy jest włączony. - Jeszcze nie wiesz? - Skąd masz ten numer?! - Spokojnie, amigo. Chcę tylko pogadać. Powspominać stare czasy w ten