rozchyliła wargi, a potem nagle otworzyła oczy. Rozbłysły w blasku latarni, świetliste i

- Dobry wieczór, lordzie Alecu. - Witaj, Tom. Duży dzisiaj tłok? - Niemały, ale nie wątpię, że znajdzie się dla pana miejsce przy którymś ze stołów, życzę szczęścia, sir! - Dziękuję. Jak widzisz, zabrałem dziś ze sobą osobę, która przynosi mi szczęście. - Ścisnął ją mocno za rękę. Przylgnęła do jego ramienia. Gdy portier z uśmiechem otworzył przed nimi drzwi, buchnął zza nich gwar i blask. Serce zabiło jej mocniej, kiedy weszła do środka. Było to miejsce o złej sławie, gdzie eleganccy gracze, jak Alec, ocierali się o podejrzane typy. Rozejrzała się po zbytkownym, wyłożonym czerwonym dywanem salonie. Spostrzegła luksusowe ladacznice zwane Cypryjkami, uróżowane i wydekoltowane. Poczuła ucisk w gardle. Co by na to powiedziała pani Whithorn? Doprawdy, musi tu być istna Sodoma i Gomora. Alec wyczuł jej konsternację i poklepał ją po ramieniu. - Spokojnie, moja droga, nic ci się nie stanie - mruknął rozbawiony. - Ale ja bez wątpienia pójdę do piekła za to, że cię tu zabrałem. Becky starała się nie patrzeć na niego. Za nic nie chciała go puścić samego do tego miejsca. Mimo przeświadczenia, że jego ryzykowny plan się powiedzie, chciała czuwać, by nie stracił wszystkich pieniędzy. Może nie należało wątpić w jego szczęśliwą passę, lecz postanowiła w duchu, że nie pozwoli, by jej obrońca zatracił się całkowicie w drugiej ze swoich ulubionych rozrywek. https://wysokieszpilki.pl - Nigdy. - Bella spokojnie układała w wazonie kwiaty, które od niej dostała. - Po co miałam sobie psuć radość świątecznego poranka? - Zupełnie cię nie rozumiem. - Alice wzruszyła ramionami. - Słuchaj, a może chociaż zajrzymy do środka? - Nie - powiedziała zdecydowanie. - Zresztą i tak wiem, co tam jest. Kilka tuzinów domowych ciasteczek, twardych jak kamień. Ciotka Honoria nie lubi zaskakiwać. - W ogóle nie czuję, że to Boże Narodzenie - westchnęła smętnie Alice. - Niby wszystko jest jak trzeba, choinka, prezenty, ale jakoś nie ma atmosfery. - Tęsknisz za domem? - Za domem? Nie. Przecież tu jest mój dom. Wszystko przez te nerwy. Jasper próbuje mnie chronić, udaje, że jest normalnie, ale ja i tak wiem, co się święci. Nawet Edward, kiedy z nim rozmawiam, jest nieobecny duchem. Bello, to się musi skończyć. Nie mogę znieść, że ludzie, których kocham, tak bardzo się męczą. - Chodzi ci o Blaque'a, prawda? - Nie mogła udawać, że nie ma o niczym pojęcia. - Właśnie. Wiesz, ja nawet nie potrafię pojąć, jak człowiek może być aż tak zły i okrutny. - Większość z nas nie potrafi pojąć istoty zła. Najważniejsze mu się nie dać. Nie pozwolić, żeby zniszczyło nas i nasze życie. - To prawda - przytaknęła. - Wiesz, dla mnie gorsze od strachu jest przeczucie, że Blaque nie spocznie, póki nas całkiem nie zniszczy. Nienawidzę bezradności. Gdybym tylko mogła, naplułabym mu w twarz. - Rozumiem, co czujesz. - Bella przysięgła sobie, że przy pierwszej okazji zrobi to w jej imieniu.- Alice, może pójdziemy do sali balowej? - zaproponowała, chcąc zająć jej myśli czymś innym - Chciałabym ci jakoś pomóc w przygotowaniach. - I odciągnąć cię od paczki w mojej szafie, dodała w myślach.

- Dziwny człowiek, prawda? - szepnęła do ojca, gdy Kurkow wyszedł. - To żołnierz i w dodatku Rosjanin. Oni się od nas różnią, ale w sumie mam o nim dobre mniemanie. No i założyłbym się, że zwróciłaś jego uwagę. - Och, papo, to twoje wieczne swatanie... - Chciałbym przed śmiercią ujrzeć swoje wnuki - mruknął Westland, zbierając się do wyjścia. - W końcu Kurkow jest księciem. Mogłabyś trafić gorzej. - I wrócił do porannej Sprawdź tracił czas na to wszystko. Alec z zadowoleniem patrzył, jak Rosjanin z wojskową precyzją robi w tył zwrot i rusza utopić żal w butelce wódki. Drax i on spojrzeli na siebie z ulgą. Michaił miał tej nocy dosyć towarzystwa Anglików. Irytowało go, że nieznośny Alec Knight właśnie od niego otrzymał zwycięskie karty. Michaił nienawidził przegrywać, nawet jeżeli mógł sobie na to pozwolić. Nie żałował jednak, że zbutwiała rudera w Yorkshire dostanie się akurat w ręce Knighta. Właściwie cieszył się, że pozbył się tej przeklętej, nawiedzonej ruiny. Jego nieznośna kuzynka będzie zrozpaczona, kiedy się dowie, że na dobre utraciła dom. Ta myśl bardzo go ucieszyła. Kazał zburzyć stary domek odźwiernego i zniszczyć wszelkie ślady, że przetrzymywano tam Dymitra Maksymowa. Rozkazał Kozakom pogrzebać jego zwłoki na wrzosowiskach, w takim miejscu, by nikt nigdy ich nie znalazł. Nie martwił się, że Talbot Old