dotykał ich córki. Podziwiał idealne paluszki u rączek i stópek. Potem dotknął

Kimberly czekała na kolejne wskazówki. Była wyraźnie zdenerwowana. Rainie też była zdenerwowana, chociaż mówiła całkiem spokojnym tonem. 243 On był blisko. Lubił poczucie bliskości z ofiarą. Lubił być na miejscu, żeby zabić. - Czy Kimberly jest z tobą? - rzucił nagle. - Dlaczego pytasz? Czy ja ci nie wystarczę? - Rainie nerwowo rozglądała się po mieszkaniu. Na schodach pożarowych nikogo nie było. Podobnie za drzwiami na korytarz. Skąd jeszcze mógł nadejść? O czym nie pomyślała? - Przekonasz się - bąknęła. - Potrafię świetnie prowadzić rozmowę. Jestem inteligentna i piekielnie złośliwa. Nie co dzień spotyka się kogoś takiego. Wtedy zrozumiała. Ona i Kimberly jednocześnie spojrzały w górę. Jezu Chryste! Przez sufit pokoju przebijało się wiertło. Jak on to zrobił? - Biegnij! - wrzasnęła Rainie. Kimberly rzuciła się do drzwi. W tym momencie mężczyzna powiedział: - Dziękuję, Rainie. Z przyjemnością wejdę do środka. Zbyt późno zrozumiała swój błąd. Gdyby rzeczywiście wiercił, usłyszałyby hałas. Zatem musiał przygotować się wcześniej. A wyglądanie przez szparę pod drzwiami nigdy nie daje pewności. Wystarczyło, że intruz odsunął się o krok w bok. Rainie opadła na kolana. http://www.zabudowabalkonow.info.pl – Więc może rodzinne spacery, pani O’Grady? Albo coś ze sztuki walki? Niektórzy to lubią. – Mogłabym... spróbować. Agent pokiwał głową zachęcająco. – Dla chłopca takiego jak Danny nie poleca się książek, gier i filmów, w których pełno jest przemocy. To tylko podsyca złość. – Danny nigdy nie lubił takich filmów. Ale jeśli mam być szczera, nie wiem, co wynajduje w Internecie. – Pani syn ma problemy emocjonalne. Musi pani kontrolować, co czyta i ogląda w Internecie. To może być ważne. Sandy zwiesiła głowę. – Sprawa relacji między chłopcem a ojcem jest bardziej zawiła – ciągnął cicho Quincy. – Zarówno on, jak i Shep potrzebują psychologa rodzinnego, a Danny’emu przydałby się też

- Miło tu - zgodził się od razu. - Ale żeby naprawdę grać, trzeba jechać do Chicago. Spróbował trafić ósemkę i chybił. Rainie chwyciła kij. - Pieprzyć Chicago! - powiedziała i uporządkowała stół. - Co dalej? - spytał Quincy. Oddychał ciężko. Ona też. W sali bilardowej zrobiło się gorąco. Było już późno. Rainie nie była na tyle naiwna, żeby Sprawdź – A te dwie dziewczynki? – zapytała Rainie. – Sally i Alice? – Nie rozpoznałbym ich, nawet gdybym musiał. – Idziesz na pogrzeb, Charlie? Wzruszył ramionami. – Stary mi kazał. – Nie jest ci przykro, że te dzieciaki nie żyją? – Nie znałem ich. Zwisa mi. – Ale z ciebie zimny bydlak, Kenyon. – To ty grozisz, że potniesz mi kurtkę. – Rozmawiałeś kiedy z Dannym o zabijaniu? – Gadaliśmy o różnych rzeczach. – Charlie. – Wymownie spojrzała na kurtkę. Chłopak zacisnął szczęki. Wydawało się, że teraz zamilknie na dobre. Ale gdy Rainie zbliżyła scyzoryk do kołnierza, znowu skapitulował.