punktu widzenia Matthew okazało się to szczególnie pożądane. Matka

- Dobrze, już dobrze. - Chloe wstała. - Ja nie żartuję. - Imogen wstała także. - Imo, przestań na nią napadać! - Ona tak zawsze - poskarżyła się Chloe. - Ale ma rację, naprawdę musisz to zrozumieć. - Dobrze - powtórzyła dziewczynka. Flic ściszyła głos. - W sprawie mamy i Matthew nie musisz rozumieć, dlaczego postępu jemy tak, a nie inaczej... - I nieważne, czy się z nami zgadzasz - dorzuciła Imogen. Chloe nie odrywała wzroku od Flic. - Ale ja naprawdę nie rozumiem. - Bo to za skomplikowane. Z czasem zrozumiesz. - Na razie wiedz tylko jedno - powiedziała Imogen. - Matthew to gnojek. - Nie! - krzyknęła Chloe, ale zaraz spuściła z tonu: - Nie sądzę... - Bo mało wiesz. 79 - To wy czasem traktujecie mnie podle i wtedy was nie cierpię, ale do Matthew nic nie mam, on zawsze jest dla mnie miły. http://www.wpstom.pl - Zastałem może twoją babcię? - Nie bardzo wiem, gdzie jest - odparła Flic, chociaż doskonale wiedziała, że Sylwia właśnie robi sobie herbatę w kuchni. - Może jej coś przekazać? - Powiedz, że rano wracam do roboty. Właśnie w tym momencie rozbolała ją głowa. - Czy trochę nie za szybko? - spytała lekkim tonem. - O nie. Tęsknię za moim ogrodem. I za pogawędkami z twoją babcią, rzecz jasna. Ból narastał. - Powinienem już iść - powiedział Matthew około wpół do jedenastej. - Czemu? - spytała Kat z sofy, którą miesiąc wcześniej

- Dzwoniłam. - Terapeutka nie wyglądała na urażoną. - Nikt nie odbierał, sekretarka też się nie włączyła. Trochę mnie to zaniepokoiło. - Niepotrzebnie. - Wyglądasz na bardzo zmęczoną. Skoro już tu jestem, może się położysz, a ja się zajmę obiadem? Sprawdź Ale tego nigdy mu nie powie. - Że nie boisz się mnie - uściślił. - Ja miałabym się bać? Dobre sobie! - No to na co czekasz? Powinna się opanować, jednak to było silniejsze od niej. Sama nie wiedziała, jak to się stało, że pochyliła się prosto w jego ramiona. I znowu doświadczyła tego cudownego uczucia, że wreszcie jest w domu. - Dzisiejszy wieczór wiele zmienił. Też to czujesz, prawda? - zapytał Tanner, gdy godzinę później Shey wysiadła z jego samochodu. - Niekoniecznie - odparła, bardzo chcąc wierzyć w szczerość