- Chcę mieć absolutną pewność, kochanie, Ŝe naprawdę mnie pragniesz.

zmysł równowagi. Czy naprawdę uważasz, że potknął się i spadł? Naprawdę wierzysz, że to był wypadek? R S - Co chcesz powiedzieć? - Willow wstrzymała oddech. - Że to nie był wypadek? W powietrzu wisiało napięcie. Willow była pewna, że Daniel też musi je czuć. Czekała bez ruchu na jego odpowiedź. - Sądziłem, że szczególnie ty powinnaś zrozumieć, co wydarzyło się tamtej nocy - mówił tak cicho, że z trudem go słyszała. - Musiałaś wiedzieć, że... - Daniel! - rozległo się wołanie pani Caird. - Telefon do ciebie! - Już idę, mamo - krzyknął, nie odwracając wzroku od Willow. - To dawne czasy, ale cieszę się, że porozmawialiśmy. Bardzo cierpiałem po śmierci Chada, szczególnie że nie miałem z kim na ten temat porozmawiać. Żałuję, że go nie powstrzymałem, ale w stanie, w jakim się znajdował... Wątpię, by ktokolwiek mógł to zrobić. Zresztą - westchnął - wcale się nie dziwię, że jego rodzina zataiła prawdę. Nie chcieli, by cały świat wiedział, że ich syn wcale się nie potknął, tylko rozmyślnie http://www.wojskogedeona.pl gdybyś się zgodziła, przeprowadzkę na moje ranczo oraz... - Chwileczkę - przerwała mu wstając. - To absolutnie wykluczone. PrzecieŜ ja pracuję. Jestem twoją asystentką. Jestem tu potrzebna, no i... Mark uniósł dłoń gestem, Ŝe wszystko rozumie. - Jeszcze bardziej byłabyś potrzebna na moim ranczu. A jesteś jedyną osobą, na której mogę polegać. Jedyną, której śmiało powierzyłbym opiekę nad Eriką. To, co stało się wczoraj, przeraziło mnie. Gdyby małej stała się jakaś krzywda, nie darowałbym sobie do końca Ŝycia. Alli osłupiała. Ujrzała Marka z całkiem innej strony, jako człowieka wraŜliwego, czułego wujka. Gdy jego brat i bratowa zginęli tragicznie, Mark, wówczas dwudziestoośmioletni męŜczyzna, był zupełnie nieprzygotowany do roli ojca, lecz bardzo się starał sprostać temu zadaniu. Nie ze wszystkim dawał sobie radę, i stąd ta zaskakująca prośba.

- Wiedziałem, że nie będziesz mi wierzyć - powiedział z westchnieniem. - Dlatego chciałem mieć pewność, dowody. Co w tym złego? Gloria zamknęła oczy. Kochała go i wiedziała, że nigdy nie przestanie go kochać. A on nie miał do niej zaufania. Nie kochał jej, nigdy nie pokocha. Podeszła do biurka. Z dolnej szuflady wyjęła torebkę. - Ile mam czasu? - Niedużo. - Popatrzył na zegarek. - Najwyżej dwadzieścia minut. Skinęła głową, pozornie uspokojona. Sprawdź Oparł się o tył łóŜka. - A skąd o tym wiesz? - Mark, jestem twoją asystentką. Mam obowiązek wiedzieć o tobie to i owo. Poza tym wspomniałeś o tym kiedyś pani Gallant, pamiętasz? - Nie, nie pamiętam. Widocznie było to wtedy, gdy całą uwagę koncentrował na niej, a nie na tym, co kiedyś do kogoś mówił. - Będziesz miał czas we wtorek na umówioną z doktorem wizytę? Zapytał ze zdziwieniem: - Erika ma wyznaczoną wizytę u lekarza? - Tak. Dzwonili z przychodni, czy pamiętam. Rutynowe działanie. – Alli uśmiechnęła się. - W przyszłym miesiącu będą jej urodziny. Skończy rok. Mark westchnął. CzyŜby minęły juŜ trzy miesiące? Gdy przyleciał po nią do