- Co teraz? - spytała Marla. Stali na zniszczonej, szarej

Wszystko wokół było tandetne i zszarzałe. - Nie mam klucza. - Wiec po¿yczymy sobie klucz od portiera. - Jak? Nick podrapał sie po pokrytej jednodniowym zarostem brodzie. - Sprawdzmy, czy wezmie cie za Kylie. Daj mi dziecko i idz na dół, powiedz, ¿e zgubiłas klucz. Zobaczymy, czy cie wpusci. - Dobrze - odparła, pewna, ¿e pomysł spali na panewce. Myliła sie jednak. Portier, którego nie było na dole, kiedy wchodzili, usmiechnał sie do niej wyrozumiale, ukazujac du¿a przerwe miedzy zebami, i wyciagnał klucz z zamykanej 426 skrzynki stojacej w szafce. Dobiegał siedemdziesiatki, miał geste, siwe włosy i wydawał sie rozbawiony sytuacja. - Wie pani, pani Paris, powinna pani zrobic sobie zapasowy i gdzies go schowac. Co by pani zrobiła, gdyby nie stary Pete? - Nie wiem - odparła szczerze. - Przykro mi z powodu pani dziecka - dodał. Marla http://www.ullu.pl/media/ w powa¿nym niebezpieczenstwie. Czuł to. - Słuchaj, Walt, wiem, ¿e to mo¿e byc problem, ale czy nie mógłbys przyjechac tu na pare dni i połazic troche? Wynajmuje pokój w hotelu, mógłbym ci go odstapic. Przeprowadzam sie do domu. - Musze skonczyc tu jeszcze kilka rzeczy, ale mógłbym przyjechac w ciagu tygodnia. - Dzieki. Zatrzymam pokój do twojego przyjazdu, wiec na razie mo¿esz nadal zostawiac tu wiadomosci. Jak powiedziałem, przeprowadzam sie do domu, wiec jesli zechcesz przekazac mi jakies informacje, zadzwon na komórke albo zostaw je tutaj. A jak bedziesz chciał przesłac faks, wyslij go na Copy Write, to niedaleko hotelu. Na moje nazwisko.

szkłem kabiny myslała ciagle o dłoniach Nicka na swoich piersiach, o tym, jak zsuwał z niej pid¿ame i całował jej goraca skóre. 284 - Przestan! - krzykneła, szybkimi ruchami wmasowujac szampon we włosy. Odkreciła zimna wode, by przepedzic Sprawdź czuła, że pod jego ciężarem opada na dywan z dzikich kwiatów i suchej trawy. Przesuwała palce po jego rękach do góry, dotykała wyraźnie zarysowanych, twardych mięśni. Skóra Nevady napinała się na muskularnym ciele. Jęknął, kiedy Shelby ściągnęła z niego koszulkę. Podniósł głowę, a ona całowała jego piersi, wodząc rękami po plecach. Polizała ukryty w gąszczu sprężystych włosków sutek. Znowu jęknął, a potem wplótł palce w jej włosy i odchylił jej głowę do tyłu, żeby mogli sobie patrzeć w oczy. - Co jest w tobie takiego? - zapytał, kiedy podmuch wiatru potargał mu czuprynę. - Dlaczego nie mogę przestać? - Dlaczego ja nie mogę? - Mówię poważnie, Shelby. To jest chore. - Absolutnie. - Emocjonalne samobójstwo. - Tak. Puścił jej włosy.