Pasowało mu i nie przyciągało uwagi.

Nie spojrzał na nią od chwili, gdy w tak oryginalny sposób wyznał jej miłość. - Że cię kocham? Tak - westchnęła, popijając łyk kawy. Wyszło to jakoś sztucznie, Milla skrzywiła się i odstawiła kubek. - Tak, kocham cię. - Wystarczająco, by wyjść za mnie i urodzić mi dzieci? Milli zabrakło oddechu, a świat zakołysał się wokół. Horyzont ustabilizował się po dobrej chwili. - Co...? - spytała drżącym z emocji głosem. - Mówię o małżeństwie. Wyjdziesz za mnie? - Ale... Jak to wszystko mogłoby nam się udać? - Ja cię kocham. Ty mnie kochasz. Małżeństwo jest naturalnym następstwem. Milla trzęsącą się dłonią przeczesała włosy, zdenerwowana ponad wszelką miarę, kompletnie wytrącona z równowagi tymi nagłymi oświadczynami. Były niespodziewane, urocze, słodkie i niebezpiecznie pociągające - ale ogrom problemów, który stanąłby przed nimi po ewentualnym ślubie, był wręcz niemożliwy do ogarnięcia. Jakaś część Milli była śmiertelnie przerażona. On przecież an43 http://www.tworzywa-sztuczne.net.pl Musiał kupić sobie trochę czasu, rozsiewając fałszywe plotki, podsuwając niewłaściwe nazwiska, kontakty, adresy. Znaleźć Pavona i rozwiązać jego problem raz na zawsze, co pozwoli mu potem dokładnie i starannie pozacierać wszystkie ślady Oznaczało to najprawdopodobniej koniec nadzwyczaj lukratywnego biznesu. A szkoda: True zdołał dotychczas zgromadzić zaledwie połowę sumy, z którą zamierzał wycofać się z interesu. Trudna Znajdzie jakiś inny opłacalny biznes. Nie pierwszy raz. A za dobrą cenę może jeszcze czasem okazjonalnie wrócić do obecnego. Uśmiechnął się na myśl o tych wszystkich ludziach, których nazwiska, przez sprytnie rozsiewane plotki, podsunie Diazowi. To może być nawet całkiem zabawne. No cóż, zemsta bywa słodka.

osiemnaście godzin. Od Carlsbadu prowadziła już Milla. W El Paso wysadziła Ripa przed hotelem i pojechała do domu. Powoli i ostrożnie, wiedziała, jak bardzo jest skonana. Otworzywszy drzwi garażowe i wjechawszy toyotą do środka, Milla prawie przeoczyła półciężarówkę już zaparkowaną w swoim podwójnym garażu. Wysiadła powoli, patrząc na drugi samochód: Sprawdź sprawę. Choćby to, że zaczęła przeklinać; nigdy tego nie robiła, nawet w myślach. Chyba że ostatecznie przyparta do muru. Nie, zdecydowanie nie wolno jej teraz wdawać się w sprzeczkę z Ripem. Mogła powiedzieć coś, czego potem by żałowała. Weszła do sypialni, zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami, czekając na męża. Ciekawe, czy wejdzie - a ona, pchnięta drzwiami, poleci do przodu? Jednak po chwili usłyszała kroki Ripa schodzącego an43 197 na dół po schodach do pokoju, gdzie teraz sypiał. Z westchnieniem ulgi Susanna zamknęła drzwi na klucz i poszła do łazienki. Zadzwoniła z komórki do True. Odebrał po drugim dzwonku;