Kiedy napotkała oczami wzrok mężczyzny, ich spojrzenia skrzyżowały się na ułamek sekundy. Rozpoznał ją, ale nie dał żadnego znaku. Pierwsza odwróciła od niego wzrok. Za kilka dni i tak mają się spotkać w muzeum. Tymczasem ceremonia trwała dalej. Gdy przemówienia dobiegły końca, kapitan zaprosił gości na okręt. Na czele grupy najwyższych oficerów kroczył Edward i przyjmował saluty marynarzy.

- Bal zwycięzców? - Tak. I proszę sobie zapamiętać, że gdy będzie pani wchodzić w wielki świat, nikt nie będzie tam pani gorliwiej lansować niż niejaka lady Draxinger - wyszeptała jej wprost do ucha. Drax podszedł do nich, zarumieniony i roześmiany. - Wiedziałem, że sobie poradzisz i wrócisz cały i zdrowy. - Poklepał Aleca z dumą po ramieniu. - Au, boli! - stęknął Alec. - Przepraszam! Hej, czy znajdzie się tam jakiś chirurg dla mojego przyjaciela? - Dobrze, niech mnie obejrzy chirurg, ale przedtem muszę coś wręczyć Becky. Rozległ się pomruk zaciekawienia i wszyscy obecni podążyli w ślad za Knightem. Alec, nie zwracając na nich uwagi, wyjął z szuflady akt własności Talbot Old Hall, zwinął go w rulon, przewiązał wstążką i podał Becky. - Dom jest wreszcie twój. - Nie, Alecu. Jest również i twój. Czy pozwolisz mi go sobie pokazać? I wioskę także? Chciałbyś tam ze mną pojechać? - Oczywiście. Z największą chęcią zabiorę cię do twojego domu. - Do naszego domu. - Tak. Zawsze już będzie nasz. I pocałowała go przy wszystkich, co wzbudziło powszechny aplauz. http://www.telemed.org.pl Przerwało im donośne rżenie. Obydwoje wybuchnęli śmiechem, gdy wielki koński pysk wyłonił się niespodziewanie zza ramienia Aleca. Wierzchowiec donośnie parsknął. - Czy myślisz, że on chce nam coś powiedzieć? - spytała Becky. Przytaknął, chwytając za zwisające wodze. - Ma rację, lepiej się stąd zabierajmy. Mnóstwo ludzi się ucieszy, gdy cię zobaczy. W chwilę później jechali na gniadym koniu przez las. Alec posadził Becky przed sobą i objął ją mocno w pasie. Pragnąc, żeby zapomniała o okropnych przeżyciach, zabawiał ją rozmową o zdobytej fortunie. - Ładny koń. - Becky poklepała wierzchowca po grzbiecie. - Jak go nazwiesz? - Jak ci się tylko spodoba. Ciekawe, co powiesz na widok mojego nowego powozu! Wygrałem też dla ciebie mnóstwo różnych wspaniałych rzeczy. Kolczyki z szafirami, zamek we Francji, udziały w statku handlowym, plantację herbaty w Indiach Wschodnich... - Alec, ktoś nadjeżdża! - szepnęła zaniepokojona. Koń nadstawił szpiczaste uszy. Alec

zastanowić, czy za niego wyjdzie. Czyż nie powiedziała mu o sobie wszystkiego w kościele? Zaufała mu. Dlaczego nie odpłacił jej tym samym? Zabolało ją, że przez cały czas świadomie coś przed nią ukrywał. Czy powinna mu wierzyć? Jedno wiedziała na pewno, nie chce pozostawać w nieświadomości. Wreszcie usłyszała turkot kół i po kilku minutach Alec wszedł do pokoju. Spojrzała na niego chłodno. Sprawdź spostrzegł. Czyżby to jej szukali? Jeśli tak, to z jakiego powodu? - O co tu chodzi? - mruknął pod nosem. - Czy dlatego poszła ze mną, żeby im uciec? Obawiał się, że zna odpowiedź. Serce mu się ścisnęło. Och, Becky nie musiała przecież spędzić z nim nocy, żeby jej pomógł. Nie był aż takim nikczemnikiem. W drzwiach pałacu ukazał się sam książę Westland. - Na Boga, Kurkow, co się tu dzieje? Alec zamierzał ruszyć w ślad za Becky, gdy usłyszał słowa Rosjanina: - Przepraszam, wasza wysokość. Moja kuzynka jest ciężko chora. Kuzynka? - Jej matka również była osobą niezrównoważoną - kontynuował - jak pan pewnie pamięta. Rebecca odziedziczyła tę fatalną przypadłość. Alec nie słuchał reszty wyjaśnień Kurkowa. Niewiele wiedział o Becky, lecz bez wątpienia była jedną z najbardziej zdrowych na umyśle osób, jakie znał. Nie szalona ani chora. Po prostu znalazła się w opałach. Podążył w ślad za jej prześladowcami, podczas gdy