*

lekceważył Diaza i nie zbywał jego pytań. Ale policjant nie czuł, że musi cokolwiek udowadniać, jego celem było odnalezienie dziecka, nic więcej. Jeśli ten nieznajomy facet mógł mu pomóc, tym lepiej. Diaz chrząknął. Chłopiec zniknął dwie godziny temu. Kolejna godzina na sprowadzenie wyszkolonego psa, naprowadzenie go na właściwy zapach, chwycenie tropu... W sumie minimum cztery godziny Dla chorego dziecka w upale, bez wody - to bardzo dużo. Baxter rzucił okiem na swoje notatki. - No dobrze, Millo, zorganizujmy twoich ludzi. Joann podała mu listę nazwisk, którą dołączył do trzymanych w ręku papierów. Potem wywoływał ludzi dwójkami, odhaczał na kartce i dawał szczegółowe instrukcje. - Wy dwoje: kierujcie się prosto na góry - powiedział do Diaza i Milli. - Pan wygląda mi na dobrego tropiciela, a Milla ma prawdziwy szósty zmysł do szukania dzieci. Może chłopiec rzeczywiście pobiegł za jakimś psem. Podał wszystkim rysopis Maksa: czarne włosy, piwne oczy, biała koszulka Blues Clues, dżinsy, sandałki. Potem wysłał ich w drogę. Oboje szybko i bez słowa ustalili równe tempo, idąc głównie po http://www.tarczeprostokatne.com.pl wystawałby w sierpniowym upale na ulicach El Paso. Choć słońce już zaszło i zaczynało się powoli ściemniać, było ciągle gorąco. Milla czuła pot między piersiami. Zawsze przychodziła na takie imprezy samotnie, choć mogła poprosić Briana albo któregokolwiek z Poszukiwaczy mężczyzn, żeby jej towarzyszył. Jednak imprezy dobroczynne były śmiertelnie nudne, więc nie chciała zmuszać nikogo do takiej wątpliwej rozrywki. Poza tym była boleśnie świadoma własnego wizerunku w oczach ludzi, którzy za jej namową wspierali organizację. Jej przypadek był ogólnie znany: ludzie wiedzieli, że Milli porwano dziecko, że rok później rozpadło się jej małżeństwo i że poświęciła życie poszukiwaniu zaginionych ludzi. Z jakiegoś powodu fakt, że pozostawała samotna, otwierał szerzej portfele donatorów

Spojrzała na niego ze zdziwieniem. - Jedziemy na rajd terenowy? - W pewnym sensie. Najwyraźniej zapowiadała się ciężka trasa. - Głodna? - spytał Diaz, zanim jeszcze wyjechali z Boise. Milla kiwnęła głową, myśląc, że lepiej najeść się na zapas. Zjechali do Sprawdź będą się zbierać. Miała nadzieję, że te trzy minuty wystarczą, by Diaz i jego kompan uspokoili się i poczuli bezpiecznie po przyjeździe na miejsce. Wymyślona naprędce metoda synchronizacji działań nie była może najlepszą z możliwych, ale w tej sytuacji musiała wystarczyć. Zresztą Bóg jeden wie, jak długo przyjdzie im czekać. Brian zniknął w ciemności, a Milla ruszyła w przeciwnym kierunku, oddalając się od cmentarza, aby okrążyć go od tyłu. Dotarłszy na miejsce, ukryła się za dużym nagrobkiem i użyła noktowizora, aby rozejrzeć się dokoła, ewentualnie wypatrzyć kogoś - poza Brianem - kto robił tutaj to samo co ona. Ale nie dostrzegła nikogo w pobliżu kościoła ani też pomiędzy grobami.