- Trochę.

- A jak pan myśli? - odparła gniewnie. - Och, a więc pani i Knight jesteście... Becky uniosła brwi i czekała, by dokończył zdanie. - ...ee... razem? - Coś w tym rodzaju. - Czy mogę prosić, panno Ward, żeby wolno mi było opuścić ręce? - spytał ostrożnie. Machnęła lekceważąco pistoletem. - Niech będzie, ale chciałabym się dowiedzieć, dlaczego czaił się pan w ogrodzie. - Jeśli koniecznie chce pani to usłyszeć, przyszedłem się rozejrzeć, bo Knight zachowuje się ostatnio bardzo dziwnie. Wiedziałem, że coś przed nami ukrywa! - Przyjrzał się jej podejrzliwie - No i teraz widzę, że miałem rację. Wymówiłem się od pójścia na bal u Lievena, bo zamierzałem tu przyjść i zobaczyć, czego się dowiem. Nie spodziewałem się jednak, że znajdę tu panią. - Mógł pan po prostu przyjść i zaczekać na niego, tak jak ja. A nie włazić do środka chyłkiem niczym rabuś. - Znów w niego wycelowała. - Nie ma mowy o rabowaniu! Nigdy bym tego nie zrobił! - jęknął niczym uosobienie niewinności. - Napije się pan czegoś? - spytała niezbyt uprzejmie, kiedy weszli do salonu. Zapaliła ponownie świecę i podeszła do szafki z trunkami - Ja też skosztuję czegoś mocniejszego. - Ręce jeszcze jej drżały po przeżytym strachu. http://www.tanie-fordy.com.pl/media/ gdy siadł na miejscu zwolnionym przez gracza, który się wycofał. Mężczyzna, odchodząc, kiwał głową, co uznała za oznakę przegranej. Gdy podeszła bliżej i stanęła z tyłu, Alec wyjął pospiesznie sto gwinei. Położył je na zielonym welwecie, który pokrywał stół, a rozdający, zasuszony starszy pan, zgarnął je. Chwilę później przesunął w jego stronę kilka sztonów. - Czerwone mają wartość pięciu gwinei, białe - jednej - wyjaśnił jej szeptem. Patrzyła z coraz większym zaciekawieniem, jak Alec wymienia kordialne uśmiechy ze znajomymi graczami. - Dżentelmeni, czyńcie zakłady - wychrypiał wiekowy rozdający. Becky zauważyła, że na zielonym welwecie namalowano siedem białych krążków wielkości spodka, po jednym przed każdym graczem. Wewnątrz tych krążków każdy z nich umieszczał sztony. - Nie dotykaj tu niczego - szepnął jej Alec. - Gdy położę swoje sztony na tym krążku, nazywa się go skrzynką zakładów, nie wolno mi ich tknąć, dopóki toczy się gra. Nie dotykaj również kart.

miłość. Zaczął nerwowo poruszać nogami, odrzucając czarny piasek na boki. Sięgnął po słuchawki, wsuwając je sobie do uszu i zatapiając się w muzyce, która nie była zbyt optymistyczna. Sam nie wiedział, ile siedział już na tej ławce. Stwierdził jednak, że musi wreszcie iść do domu, zjeść porządny obiad i wyżalić się Karolowi. Wyłączył muzykę, chowając Sprawdź - Na przykład - zawahał się - od tego, że mam wszystko, czego mógłbym zapragnąć, ale wciąż nie jestem szczęśliwy. Miałem coraz więcej, a jednak nie mogłem... - Zapełnić tym pustki? Odwrócił głowę w jej stronę i patrzył na nią przez chwilę, a potem powoli, z przygnębieniem przytaknął. - Mów dalej. Alec znów zapatrzył się w baldachim, z rękami podłożonymi pod głowę. - Im dłużej w tym tkwiłem, tym gorzej mi szło w grze. Nie potrafiłem się pogodzić z klęską. Robert kilkakrotnie ostrzegał mnie, ale go nie słuchałem. Wreszcie ograniczył mi fundusze, żeby mnie zmusić do rezygnacji z hazardu. W gruncie rzeczy nie miał wyboru. Zrobił to dla mojego dobra. Tylko że ja nie zamierzałem rezygnować, zacząłem za to po cichu pożyczać pieniądze na procent, żeby mieć z czego żyć, póki nie zacznie mi się z powrotem powodzić i nie powrócą wygrane. To był fatalny pomysł, wiem o tym. W każdym razie wszyscy co ważniejsi lichwiarze londyńscy dowiedzieli się, że jestem spłukany, i nie chcieli mi już pożyczyć ani pensa. A potem było jeszcze gorzej.