być zamieszany w porwania. Spodziewałam się, że jednookim

kilometrów od ciebie. - Nie przepuszczę szansy spotkania Pavona. Najprawdopodobniej się nie pojawi, ale może jednak. Diaz westchnął ciężko, najwyraźniej pojmując, że namawianie jej do powrotu nie ma sensu. - Masz broń? - zapytał. - Tak. - A on? - Nie w tej chwili. an43 339 - To niech tak zostanie. Czym jedziesz? Opisała mu ich forda taurusa. - Zostań w samochodzie. Zamknij drzwi od środka. Zaparkuj na ulicy w widocznym miejscu. Będę tak szybko, jak tylko zdołam. Jeżeli Kosper zrobi coś podejrzanego, odstrzel mu tyłek. - Tak. Dobrze - odpowiedziała krótko na wszystkie polecenia. Diaz przerwał połączenie. Milla była wciąż w szoku, nie śmiała spojrzeć na Pupa. On... nie mógł być w to zamieszany. Nie Rip. Miał http://www.ta-medycyna.edu.pl brzmiąc i zachowując się niczym zaniepokojony grzechotnik. Milla podbiegła do ojca i szybko wygrzebała komórkę z torebki. W biurze mieli numer domowy jej rodziców; Milla na urlopach z zasady wyłączała swoją komórkę, ale tym razem włączyła ją jeszcze po drodze na lotnisko, aby powiedzieć swoim ludziom, dokąd wyjeżdża. No i zapomniała wyłączyć. Prawdopodobnie ten telefon wiązał się z robotą Poszukiwaczy Zdecydowała, że jeśli nie jest to jakaś gardłowa sprawa niecierpiąca zwłoki, to przekieruje dzwoniącego do biura. - Milla Edge - powiedziała, naciskając duży guzik. - Jak szybko dasz radę dotrzeć do Idaho? - głos był niski i szorstki, chropowaty, tak jakby właściciel rzadko go używał. No cóż, nie musiał się przedstawiać.

do współpracy Zapisała numer na kartce, zgasiła światło i wróciła do łóżka. Tym razem śniły się jej jakieś bezsensowne, niespójne strzępy obrazów, które zapominała natychmiast po kolejnym ocknięciu. Mimo tak niespokojnego snu obudziła się o zwykłej porze, czyli o piątej trzydzieści. Czuła się prawie normalnie. Uświadomiła sobie, że jest Sprawdź - Nazywają się Lee i Rhonda Winbornowie. Mieszkają w Charlotte, w Karolinie Północnej. Sprawdziłam ich, to dobrzy ludzie. Porządni, uczciwi. Dali mu na imię Zachary. an43 392 - On nazywa się Justin - powiedział David twardo. Wciąż ściskając w rękach zdjęcia, usiadł przy biurku i obejrzał je ponownie, przyglądając się każdemu detalowi twarzy syna. - Nie wierzyłem, że kiedykolwiek go odnajdziesz - powiedział cicho, jakby do siebie. - Myślałem, że marnujesz sobie życie dla beznadziejnej sprawy - Nie mogłam tego rzucić - słowa były proste, ale do bólu