naplotkują.

odurza ofiarę laudanum, obcina jej ręce, nasącza ubranie eterem i podpala niemal w środku miasta. Oraz niejakiego Adama Podhoreckiego, który – Lang powtarza raz jeszcze – nie jest zabójcą. – Więc kim? – Pan komisarz ma coś do mnie? – pyta Bergson, ale Lang nawet nie patrzy na podwładnego. – Strzelił, żeby biedakowi skrócić męki, i tyle – kontynuuje monolog, przeżuwając kolejny kęs. – Akt łaski przypadkowego przechodnia. A jeśli tak, nie ma co dłużej trzymać go w Conciergerie. 64/86 – Więc go wypuśćmy, panie komisarzu – Bergson wcina się między kolejny łyk wina i potężne beknięcie. – Mówił przecież, że nie zna tego spalonego i nie widział podpalacza. – I nie pamięta, kiedy i dlaczego pociągnął za spust? I ty mu wierzysz? Idiota! http://www.sun-technology.pl – Tak. – Wzruszyła ramionami. – Też bym na jego miejscu tak postąpiła. Całe miasteczko wiedziało, co wyprawia moja matka. A teraz leżała martwa, a ja miałam na włosach kawałki jej mózgu. Byłam idealną podejrzaną. Tyle że zamordował ją kto inny. – Kto? – Oficjalnie sprawa pozostała nierozwiązana. Nieoficjalnie zrobił to jej ówczesny absztyfikant. Sąsiadka widziała, jak wchodził do naszego domu, a niedługo potem usłyszała strzał. Może doszło do kłótni kochanków, a może facet po prostu się spił. Matka nie spotykała się z subtelnymi intelektualistami. To był, o ile wiem, jakiś kierowca. Rozesłano list gończy, ale drań zniknął jak kamfora. Pewnie wyjechał. Minęło tyle lat, że nawet nie pamiętam, jak się nazywał. – Rainie znów wzruszyła ramionami. – Biorąc pod uwagę styl życia mojej matki, ta historia chyba nie mogła inaczej się skończyć. – A co z tobą? – zapytał cicho Quincy. – Na twoim miejscu wyjechałbym z Bakersville na dobre.

– Jest jeszcze jedna możliwość. – A pewnie! – On to zrobił, Shep! Och, na litość boską, nie zasłaniaj uszu jak dziecko. Danny zadzwonił do mnie dziś rano, o szóstej, i powiedział, że to on pociągnął za spust i nie potrafi o tym zapomnieć. Ma dopiero trzynaście lat. Nie wiem, jak do tego wszystkiego doszło. Chciałabym wiedzieć. Ale jakoś. .. On zabrał broń do szkoły, Shep. Zrobił to, co zrobił i teraz Sprawdź wycelowała w Aleksego Stiepanowicza. Ten patrzył na nią bez lęku. Uśmiechnął się krzywo, pocierając bolącą potylicę. Wyciągnął z piersi pustelnika pilnik, nie wkładając w to najmniejszego wysiłku, jakby przyrząd tkwił w maśle. – A umiesz, siostrzyczko, z broni palnej strzelać? – spytał Lentoczkin drwiąco. – A na jaki dzyndzelek trzeba nacisnąć, wiesz? Niedbale, rozkołysanym krokiem szedł prosto na nią. Diamenty na klindze zmatowiały od krwi i już nie lśniły. – Wiem! Rewolwer „Smith-Wesson” typ Double-Action, kalibru 45, sześć naboi z centralną spłonką, spust podwójnego działania – wypaliła pani Lisicyna wiadomości zaczerpnięte z podręcznika balistyki. – Kula wagi trzech zołotników, początkowa prędkość – sto sążni na sekundę, z dwudziestu kroków przebija trzycalową deskę sosnową. Szkoda tylko, że głos jej się łamał. Ale nic, i tak podziałało.