Nie mo¿e ryzykowac, nie mo¿e miec swiadka. Pot spływał mu

swojego starego forda, zaczyna się starzeć. Postawił Candice na podłodze, wyrwał Donny’emu pistolet na wodę, a potem zdjął buty. - Gdzie Timmy i Robby? Używając dwóch postrzępionych rękawic, Peggy Sue wyciągnęła z piekarnika ciasto z brzoskwiniami i ostrożnie postawiła je na górnej płycie. - Timmy chyba wypełnia podania do Safewaya i do młyna Cole’a. - Zdjęła folię, którą była wyłożona forma do ciasta. - A Robby mamrotał coś, że idzie popływać z Billiem Rayem i Pete’em Dauberem. - Nie podoba mi się, że zadaje się z chłopakami Dauberów. Oni zawsze coś narozrabiają. - Sięgnął do lodówki i znalazł zimną puszkę Pabst Blue Ribbon. - Pewnie gdzieś popalają... - A, a, a - Peggy Sue rzuciła mężowi ostrzegawcze spojrzenie, a potem wymownie zerknęła na młodsze dzieci. - Porozmawiamy o tym później. - Powinien sobie znaleźć jakąś pracę na wakacje. - W zeszłym miesiącu zbierał siano. - I mógłby to dalej robić, gdyby się nie pokłócił ze starym Kramerem. - Shep był w coraz gorszym nastroju. Otworzył półlitrową puszkę i uśmiechnął się, słysząc cichy, dobrze znajomy syk. - Było, minęło. - Ja chcę ciasta! - oznajmił Donny. - Po kolacji. Teraz biegnij pozbierać klocki lego, a ty, Candice, masz mu pomóc. - Peggy Sue zwróciła się do męża. - Może byś im nalał wody do baseniku? - Za chwilkę. - Miał ochotę położyć się na rozkładanym fotelu i pooglądać telewizję, ale spojrzenie, jakie mu http://www.stomatologwroclaw.net.pl garderoby, zostawiajac odkurzacz. - Ach, seniora Cahill. Si, si. - Zostaw to na razie, prosze. - Głos Eugenii. O Bo¿e, co teraz? Jak Marla wyjasni swoja obecnosc w apartamencie tesciowej? Czuła, ¿e pot wystepuje jej na czoło i wilgotna, zimna stru¿ka spływa wzdłu¿ kregosłupa. Serce waliło jej jak oszalałe. - Musze sie poło¿yc - powiedziała Eugenia. - Si, si. Wróce luego. Pózniej. - Aha, i popros Carmen, ¿eby mnie zawiadomiła, kiedy przyjda goscie. Wkrótce ma przyjsc wielebny z ¿ona, pania Favier. 294

Pam. W ka¿dym razie jezdnia była mokra i sliska i samochód najpierw sunał wzdłu¿ barierki, a potem przerwał ja i zleciał w dół. Pam nie zapieła pasa, zgineła na miejscu. Marla cudem prze¿yła. Uderzyła głowa w szybe. Szczeka pekła jej w trzech miejscach, a szkło strasznie poraniło twarz. Na szczescie poduszka powietrzna sie otworzyła, wiec Marla nie doznała Sprawdź - Pozwól, że ci pomogę. - Nevada jeszcze nie zdążył zapiąć rozporka, a jego bose stopy stawały się coraz bardziej ubłocone. Odsunął ręce Shelby i ostrożnie zapinał kolejne perłowe guziczki. - Proszę bardzo. - Dzięki. - Cała przyjemność po mojej stronie. - W ciemności nocy widać było wyraźnie biel jego zębów. Uśmiechał się krzywo. - Uważaj na siebie, Shelby - powiedział szorstko, ujął jej twarz w dłonie i z całej siły wpił się w jej usta. Kiedy odsunął się od niej, skinęła głową w milczeniu; jego czułość sprawiała, że serce jej się krajało. Pomógł jej wsiąść na konia i stał na szeroko rozstawionych nogach, z rękami złożonymi na piersi, gdy ona ściągała przemoczone lejce i cicho cmokała. Klacz nie potrzebowała zachęty. Węsząc wiatr nozdrzami, ruszyła z kopyta i zaczęła się piąć po wzgórzu, żeby jak najszybciej wrócić do stajni. Obejrzawszy się przez ramię, Shelby po raz ostatni ujrzała ciemną sylwetkę Nevady. Potem w ulewnym deszczu straciła go z oczu. Nadeszła pora powrotu do domu. 73