- Szekspir!

wyciągnęła ręce. Zdjęła mu koszulę i rzuciła ją na podłogę, a tymczasem on rozpuścił jej włosy. - To wcale nie znaczy, że ci wybaczyłam - szepnęła, tuląc się do gładkiego torsu. - Ale wybaczysz. - Uwolnił ją z podartej sukni i przywarł ustami do pełnych piersi. Westchnęła z rozkoszy. - Nie. Drżącymi palcami rozpięła mu pasek spodni. - Podyskutujemy później. Pchnął ją na plecy i wszedł w nią zdecydowanym ruchem. Wbiła palce w jego barki i zaczęła poruszać biodrami, dostosowując się do jego rytmu. Gdy razem osiągnęli szczyt, pocałunkiem stłumił jej okrzyk ekstazy. Przez długą chwilę leżał bez sił i patrzył na poruszany lekkim wiatrem kawałek materiału, który nadal tkwił we framudze okna. Alexandra przekręciła się na bok i podparła na łokciu. Była piękna i bardzo podniecająca w swojej bezwstydnej nagości. - Cieszę się, że to ty mnie uratowałeś, a nie Thomkinson czy Wimbole. - Ja też. Nie rób tego więcej. - A co, znowu będziesz się ze mną kochał? Niezbyt odstraszająca kara. - Uśmiechnęła się figlarnie. - Wprost przeciwnie. Hrabia zmarszczył brwi, mile połechtany w swej dumie i jednocześnie zirytowany. http://www.spwysoka.pl - Proszę się ubrać - powiedział lord Kilcairn, wchodząc do pokoju. Drgnęła zaskoczona. - Boli mnie głowa. - Mnie rozboli bardziej, gdy będę musiał sam zajmować się harpiami. Proszę się ubierać. W czarnym stroju wieczorowym prezentował się wspaniale. Przypominał greckie posągi z muzeum. Lecz nawet genialny rzeźbiarz nie potrafiłby oddać blasku oczu Luciena Balfoura, tchnąć w kamień jego siły i pewności siebie. Alexandra dobrze wiedziała, jak niebezpieczne mogą być objęcia hrabiego. Niebezpieczne dla resztek jej reputacji, ciężko zdobytej niezależności i serca. - Mam coś na nosie? Oblała się rumieńcem. - Przepraszam. Dobrze pan dzisiaj wygląda.

- Czekać? Co chcecie... - On zrobi to znowu - rzucił Patterson, jakby odganiał się od natrętnych pytań, i ponownie usiadł za biurkiem. - W końcu popełni jakiś błąd. Wtedy będziemy go mieli. - No tak. Po cholerę macie się nim zajmować? W końcu facet załatwia dziwki, więc o co chodzi? Wydaje się wam, że była nikim. Kurwą z ulicy. A że ktoś ją zadźgał? Olać to. Otóż nie. - Santos podszedł do biurka Pattersona. Zmrużył oczy. - Ona była moją matką, kutasie. I obchodzi mnie, kto ją zabił. - Victor... - wtrącił cicho Jacobs. - Chodź już, postawię ci colę. Santos nie spuszczał wzroku z twarzy Pattersona. Sprawdź - Coś ciekawego? - Nic. - Nalał wina do kieliszków. - Tutaj dzieją się dużo ciekawsze rzeczy. - Jakie? - spytał Lucien, zadowolony, że może czymś zająć uwagę. - Podobno pewien kawaler zatrudnił u siebie znaną cudzołożnicę i morderczynię. Kilcairn odchylił się na oparcie krzesła. - Naprawdę? Robert pokiwał głową. - Tak głosi plotka. Mówi się również, że obie młode damy mieszkające pod jego dachem są oszałamiające i że wspomniana osóbka musi być nadzwyczajna, skoro ów kawaler gotów jest tak wiele zaryzykować, żeby ją posiąść na własność. W pierwszym odruchu Lucien chciał bronić honoru guwernantki, ale szybko doszedł do wniosku, że na początku sezonu ludzie muszą mieć rozrywkę. Omal się nie roześmiał na myśl, że jakikolwiek mężczyzna mógłby posiąść pannę Gallant.