jest takie... takie okropne... o Bo¿e, moje klucze! - Eugenia

słuchawke w spoconej rece. Po kilku sekundach rozległ sie cichy szczek, a potem nagrany na automatyczna sekretarke kobiecy głos - zmysłowy, rozbawiony, kuszacy. - Czesc. Masz pecha, bo nie ma mnie w domu. Ale wiesz, co robic -zostaw numer telefonu, a ja oddzwonie po powrocie. Jesli bede miała ochote. Ciao. Sygnał. Marla odło¿yła słuchawke. Szybko. Przełkneła sline. A mo¿e jednak powinna była zostawic wiadomosc? Kim jest ta kobieta? Jej siostra? Kims zupełnie obcym? A mo¿e ona sama nagrała sie na sekretarke, jako Kylie Paris? Gdyby tylko cos jej sie przypomniało! Patrzyła na telefon, zastanawiajac sie, czy nie zadzwonic jeszcze raz. Chyba nie byłoby w tym nic złego, gdyby powiedziała, ¿e nazywa sie Marla Cahill i szuka siostry... Nie, lepiej byłoby jednak spotkac sie z ta kobieta osobiscie. Twarza w twarz. Mo¿e jej widok wydobedzie z mroku jakies wspomnienia? Tak czy inaczej Marla nie mogła tracic wiecej czasu. Otworzyła spinajace notes metalowe kółka i wyjeła karte z adresem Kylie i wło¿yła ja do kieszeni. Jeszcze raz przejrzała zapisane nazwiska w nadziei, ¿e któres z nich z czyms jej sie skojarzy, ale nic takiego sie nie http://www.spwitow.pl - Halo? - Och, Nińa. - Głos Lydii był stłumiony. - Myślałam, że złapię twojego ojca. - Już pojechał. Jakieś wczesne spotkanie. Powiedział, że może nie zdążyć na kolację. - Pracuje zbyt ciężko. Za dużo od siebie wymaga. Jeżeli nie będzie uważał... - Jej głos znowu przycichł, Po chwili chrząknęła. - Dzwonię, bo trochę się spóźnię. Aloise jest w szpitalu. - Aloise Estevan? - zapytała zdumiona Shelby. Była przekonana, że sam Bóg musiałby interweniować, żeby oderwać Lydię od jej domowych obowiązków. Zresztą, nawet w takim przypadku Wszechmogący musiałby zapewne stoczyć walkę. - Si. Si. - Czy ona dobrze się czuje? - Nie wiem. Wzięła tabletki. Za dużo tabletek. - Co to za tabletki? - Też nie wiem, ale kiedy zadzwoniła Vianca, zaproponowałam, że zaopiekuję się małym Ramónem przez kilka

wisiały na scianach, imadłem i podnosnikiem samochodowym, którego i tak nie byłaby w stanie dosiegnac, w gara¿u nie było nic. Nic jej ju¿ nie pomo¿e. Jesli nie zdoła wejsc do komputera, on sie wscieknie i... i... o Bo¿e, nie mogła nawet myslec o tym, co mo¿e wtedy spotkac Jamesa. Sprawdź Powiedz to jego rodzinie, pomyslała Marla, której na sama mysl o tym robiło sie słabo. - Jest mi z tym tak... cie¿ko. - Wiem. Wiesz? Doprawdy? Jak to mo¿liwe? Dwoje ludzi straciło przeze mnie ¿ycie, a ja nawet tego nie pamietam! Marla scisneła kieliszek tak mocno, ¿e omal go nie zmia¿d¿yła. Powstrzymała słowa, które miała ju¿ na koncu jezyka. Mimo wszystko Joanna jest jej przyjaciółka, przyszła zaoferowac wsparcie i jest jej łacznikiem ze swiatem zewnetrznym. Joanna nadgryzła kolejnego krakersa i zmarszczyła lekko cieniutkie, starannie wyskubane brwi. - A tak naprawde, jak sie teraz czujesz?