Brown leżał w miejscu przecięcia dwóch szerokich korytarzy. Po lewej stronie znajdowały się

Wyciągnęła rękę, żeby zapalić światło. Paznokciami rysowała gipsową ścianę. Gdzie jest ten cholerny włącznik. Światło, światło. Musiała to zobaczyć. Musiała wiedzieć. Niemożliwe... W końcu znalazła. Żarówki żyrandola wydobyły z mroku wnętrze salonu. Stary, okrągły kuchenny stół na jednej nodze. Głęboki fotel. Wygodna spłowiała, niebieska sofa. I strzelba. Oparta o poręcz sofy. Pięć długich nacięć wciąż widniało na drewnianej kolbie. Czas się cofnął. Rainie nie mogła go powstrzymać. Wpadła do kuchni i zaczęła przetrząsać szufladę z nożami. Znowu miała siedemnaście lat i właśnie wróciła ze szkoły. Przestań, przestań, przestań. To niemożliwe. Strzelba przecież trafiła do policyjnego magazynu w Portland. Ona, Rainie, sprawdziła. Upewniła się, że już nigdy tego cholerstwa nie zobaczy. Chwyciła pierwszy lepszy nóż – mały nożyk do obierania owoców – i wrzasnęła dziko: – Wyłaź, draniu! Nikt nie odpowiedział. Nawet sowy milczały, a tymczasem jej matka leżała z odstrzeloną głową w salonie i... O Boże, co tam jest na suficie? O Boże, co na mnie kapie? – Kim jesteś? Kim, kurwa jesteś? Wyłaź, żebym cię mogła zobaczyć! Wpadła po kolei do obu sypialni. Nikogo. Szarpnęła za drzwi łazienki. Pusta. Wybiegła na werandę, starając się nie patrzeć w stronę strzelby, ale oczywiście nie potrafiła się powstrzymać. Czas chwycił Rainie za gardło i ciągnął ją w otchłań przeszłości. Podobało ci się, co? wrzeszczy matka. Ty kurwo od siedmiu boleści! http://www.sienatori.pl/media/ – Chodziłam na zajęcia z samokontroli – wyznała po chwili wahania. – W Portland? – Tak. Po spotkaniach AA. Kiedy wciąż jeszcze walczyłam ze sobą. Alkohol przytępia wiele uczuć. Potem człowiek poddaje się... – Moim zdaniem to był wspaniały pomysł – pochwalił szczerze Quincy. – Szkoda, że więcej ludzi nie rozumuje w ten sposób. Rainie pokręciła głową. – Bez przesady, Quincy. Nie zachwycaj się tak. Nic nie odpowiedział, licząc, że jeszcze się czegoś dowie. Jej oczy wciąż skrywał cień. Ściskała kubek herbaty, jakby to była butelka piwa, ale najwyraźniej nadal nie miała nastroju do zwierzeń. – Jak twoja córka? – zapytała krótko. – Bez zmian. Dzwoniłem rano.

kaliber dwadzieścia dwa, który zabił Melissę Avalon, nie był zdeformowany. Co więcej, to paskudztwo w prostej linii przebiło się przez środek mózgu i zatrzymało u podstawy czaszki. Bez rykoszetu. Odzyskaliśmy więc śliczny pocisk w nienaruszonym stanie. Powinno zachować się na nim mnóstwo bruzd. A tu figa. – Nie ma bruzd? Patolog myśli, że użyto broni bez gwintu? – Nie wiem, co, do cholery, myśli Nancy Jenkins. Jest z pewnością zaintrygowana, ale Sprawdź – Cholerna cipo! Jak śmiesz! Nie jesteś lepsza ode mnie! Nie jesteś lepsza od nikogo! – Ależ jestem, Charlie, Na tym świecie dla młodych gniewnych są dwie drogi i tylko jedna z nich pozwala nosić policyjną odznakę. Charlie znowu wrzasnął, kiedy Rainie siłą wepchnęła go do wozu. 20 Czwartek, 17 maja, 21.05 Czynności związane z aresztowaniem Charliego Kenyona zajęły Rainie cztery godziny. Musiała zarejestrować heroinę w katalogu dowodów, a potem zabezpieczyć ją w policyjnym sejfie. Właśnie skończyła ze zdejmowaniem odcisków palców, gdy pojawił się adwokat, przysłany przez ojca Charliego, i próbował wmówić jej, że posłużyła się niedozwolonym podstępem. Rainie zgłosiła agenta FBI jako świadka incydentu. Zachowanie Fitz Simonsa stawało się coraz bardziej aroganckie. Zdaniem adwokata policjantka Conner nie miała prawa rewidować Charliego, bez uzasadnienia podarła mu kurtkę, pogwałciła wszystkie