polowania, a ją pochłaniała noc. Trzeba ująć nieznajomego, tego bandziora w czerni.

Quincy składał jedną z bluzek córki. Ale w tej chwili znieruchomiał. Patrzył na koszulkę w białe i niebieskie pasy, ale wydawało się, że w ogóle jej nie widzi. - Kimberly... - To nie twoja wina, tato. Nie twoja wina. Quincy w końcu skinął głową, chociaż obie wiedziały, że wcale jej nie, uwierzył. Wreszcie włożył koszulkę do worka marynarskiego swojej córki. Niedawno minęła pierwsza w nocy. W ciągu ostatnich dwóch dni właściwie żadne z nich nie spało, starając się zająć umysł czymś prostym i konkretnym. - Co dalej? - spytał Quincy. - Przybory toaletowe - oznajmiła Kimberly. Poszła do łazienki. Chwilę później usłyszeli, jak zaczęła wrzucać rzeczy do torby wodoodpornej. - Spotkałaś się z tamtym prywatnym detektywem? - Quincy skierował to pytanie do Rainie, jednocześnie patrząc na otwarte drzwi łazienki. - Tak. Nic. A ty? - Jeszcze nic nie wiedzą o tamtym liście. Miejsce zbrodni jest rozległe. Zbadanie wszystkiego zajmie technikom parę dni. Jeśli będę miał szczęście, za ten list wezmą się na końcu. - Jakim cudem został napisany twoim charakterem pisma? Przecież ty go nie napisałeś! http://www.sienatori.pl - Wcześniej ofiara nie raz prowadziła samochód po kieliszku. Tamten człowiek dostarczył alkohol, a potem posadził ją za kierownicą. - Ale przecież wielu ludzi jeździ po alkoholu i dociera do domu bez szwanku. Mandy też robiła to wiele razy. - Zastanów się. Nawet jeśli przyjmiemy taką wersję, w jaki sposób dowiedziesz, kto majstrował przy mechanizmie pasa na parę tygodni przed wypadkiem? Powinniśmy się raczej dowiedzieć, kto ją wtedy upił. Tyle że podanie alkoholu pełnoletniej osobie nie jest przestępstwem, a pozwolenie, żeby wsiadła za kółko można rozpatrywać wyłącznie w kategoriach cywilnych, a nie kryminalnych. - Ktoś chciał ją zamordować, ale jednocześnie był aż tak ostrożny? - mruknęła pytająco Rainie. - Nie kupuję tego. Jeśli ktoś postanowił ją zabić, musiał tego dopilnować. Upewnić się, że wszystko poszło po jego myśli.

- Mandy ich słuchała. Miała obsesję na punkcie twojej pracy. Kiedy byłeś poza domem... - Jezu Chryste! - Wynika z tego - wtrąciła się Rainie - że Montgomery pracuje nad sprawą, ale nie jest po twojej stronie. Quincy odwrócił się w jej stronę. Sprawdź – Piszesz raport? – zapytał obojętnie. – Nie. Kompletuję listę. Co sądzisz o tajemniczym facecie w czerni? – Słucham? – O facecie w czerni. Tym, którego widziało kilkoro dzieci. Fakt czy fikcja? – Nie wiem. – A jeśli on istnieje? Czy w szkolną strzelaninę może być zamieszany ktoś z zewnątrz? – Zdziwiłabyś się, w jak wielkim stopniu – powiedział powoli Quincy. – I to nawet ktoś znany jedynie z Internetu. Przypomnij sobie przypadki dzieci, które za pomocą Internetu zostały zwabione na spotkanie przez pedofila. – Dobrze. – Energicznymi pociągnięciami pióra uzupełniła notatkę. – Facet w czerni. Kontaktuje się z Dannym przez Internet, a potem usiłuje zatrzeć ślady, kasując twarde dyski. Ale wracamy znowu do Melissy Avalon. Dlaczego jeden precyzyjny strzał w głowę? Nie podoba mi się ta pieprzona rana. – Rainie zmitygowała się, głęboko odetchnęła i znów