- Chodzi ci o tę noc i dzisiejszy ranek?

prawa trzymać Jamiego z dala od rodziny Chada. Teraz będzie musiała ponieść konsekwencje swojego postępowania. - O mój Boże, Willow! — zawołał. - Czy to jest ta tajemnica, która miała nas rozdzielić? Wręcz przeciwnie! Fakt, że twój syn jest Galbraithem, może nas tylko do siebie zbliżyć! - To nie wszystko... - Willow, droga Willow... Za kogo ty mnie masz? Sądzi- R S łaś, że będę tobą gardził z powodu romansu sprzed wielu lat... - Ruszył w jej stronę, ale Willow powstrzymała go. - Nie! Jeszcze nie, proszę - wyszeptała. - Muszę ci powiedzieć jeszcze coś. - Kochanie, nic, co mi powiesz, nie zmieni tego, co do ciebie czuję... - Proszę... - Czuła się tak, jakby miała usta pełne piasku, - Nie powiedziałam ci jeszcze najgorszego. Nie będzie mi łatwo o tym mówić, więc proszę... Nie przerywaj mi. - Dobrze - zgodził się. - Nie będę przeszkadzał - obiecał. - Tylko opowiedz mi wszystko od początku do końca. Willow nie była pewna, w jaki sposób udało się jej zajść http://www.sepupulebubu.pl/media/ mnie zakochujesz - jej policzki oblał szkarłatny rumieniec -a ja zacząłem mówić, że wcale nie jestem tym zdziwiony i że przyzwyczaiłem się już do kobiet rzucających mi się w ramiona... - Nie musisz mi przypominać! - burknęła. - Nie życzę sobie o tym pamiętać. Ze wszystkich męskich szowinistów, jakich dane mi było poznać, ty jesteś... - Udawałem - wyjaśnił, robiąc krok w jej stronę. Willow cofnęła się automatycznie, by zachować dystans. - Wcale nie uważam, że jestem bożyszczem kobiet.... Wręcz przeciwnie! — A gdy patrzysz rano w lustro? - nie kryła sarkazmu. - Nie widzisz najprzystojniejszego mężczyzny w promieniu tysiąca kilometrów? - Do cholery, przecież ci mówię, że nie! Widzę mężczyznę,

- Nie - markiz odparł krótko. - Napisałem, żeby jutro rano spodziewał się siostry. - Tak mi przykro, milordzie. Jeśli... była panu bliska. - Tak, była mi bliska. - Lysander nie powiedział nic więcej i serce dziewczyny zamarło z rozczarowania. Gdy zeszli na dół, zaniepokojony Barlow wybiegł z baru. - Milordzie! - Nic się nie stało, Barlow. Sprawdź - Nie, wszystko w porządku - rzekła i dodała przezornie: - Przyszło mi na myśl, Ŝe chyba dłuŜej niŜ pięć minut nigdy prywatnie nie rozmawialiśmy. Mark zamyślił się. Chyba miała rację. Rozmowa o opiece nad Eriką teŜ miała charakter słuŜbowy. - Zrobiłaś mi wielką przysługę, Ŝe zgodziłaś się tu przyjechać. Prywatnie jestem bardziej rozluźniony, swobodny, poznasz mnie od całkiem innej strony. MoŜesz mi wierzyć albo nie, ale jestem całkiem sympatycznym facetem. - Nie myślałam, Ŝe jesteś niesympatyczny. - Zlękła się, Ŝe moŜe go urazi, ale ciągnęła dalej: - Tylko Ŝe... Uniósł dłoń. - Nie mam co się tłumaczyć. - Uśmiechnął się, bo pomyślał, Ŝe nawet nie wie, jak ona wygląda, gdy jest czymś poruszona, gdy się denerwuje. - Chodź, pokaŜę ci twój pokój. Później zabiorę twoje rzeczy z samochodu.