Godzina snu sprawiła, że przygnębienie zniknęło i lady

bliźniaków z wyjaśnieniem, zapłacił za prezenty, zgodnie z wymaganiami, kartą kredytową i siedział cicho. Potem okazało się, że giną także przesyłki przychodzące. W dni powszednie Matthew opuszczał dom przed nadejściem listonosza, ale pewnej soboty podniósł z wycieraczki pocztę i znalazł list ze swojej ambasady z pretensjami, że nie odpowiedział na ich wcześniejsze pytanie w sprawie przysługującego mu statusu imigranta, a także drugi - od Davida Munro, księgowego, który łagodnie wytykał mu brak odzewu na jego ostatnie DWA listy. Matthew jednak nadal wolał nie wyolbrzymiać sprawy. W pewien weekend zapytał przy obiedzie zdawkowym tonem, czy ktoś przypadkiem nie zabrał omyłkowo jego listów zamiast swoich. - Wykluczone - odparła Karolina. - Gdyby nawet tak się stało, to przecież oddałybyśmy. - I nie może być mowy o pomyłce - dodała Flic - ponieważ mamy inne nazwiska. - Mama nie - zauważyła Chloe. - Wiemy - ucięła Imogen. Pewnego majowego wieczoru Zuzanna, która właśnie wróciła z Toskanii, zadzwoniła do Karoliny z pytaniem, czy dotarła już jej http://www.restoria.com.pl/media/ siostry. Rzeczywiście odkładała wszystko na później i czuła się strasznie osłabiona, ale powtarzała sobie, że lepiej się nie śpieszyć i złapać trochę oddechu przed następnym numerem. Jeszcze trochę czasu. Tylko trochę - żeby dojść do równowagi, przygotować grunt i wystartować. Wiedziała, że ma rację: musi zebrać wszystkie siły, bo kiedy już zacznie działać, nie będzie odwrotu. W niedzielny poranek do Matthew zatelefonował sam Phil Bianco i poprosił go o przybycie na pilną naradę przy Bedford Square. - Odmowa kosztowałaby mnie więcej niż to warte - powiedział Matthew do Izabeli w kuchni - ale pierwszy raz nie pojechałbym na cmentarz, a nie chcę zostawiać dziewczynek na lodzie. - Nie przejmuj się. - Izabela parzyła kawę. - Jeśli Sylwia nie będzie mogła, sama je zawiozę.

ROZDZIAŁ SIÓDMY - Muszę ci coś powiedzieć. - Caterina stała przed Jodie, blokując jej wyjście z ogrodu. - Był tu Alfredo. Po co przyjechał? - Chyba powinnaś zapytać o to Lorenza - odpowiedziała Jodie z nadzieją, że się od niej uwolni. - On nie chce się z tobą ożenić. Pragnie mnie. Zawsze mnie pragnął. Kiedyś wybrałam jego kuzyna, więc Lorenzo chce mnie teraz ukarać i pokazać, że już o mnie nie dba. Ale tak nie jest. Wciąż mnie pragnie. W każdej chwili mogę tego dowieść. Niezależnie od tego, co ci powiedział, żeni się z tobą, żeby udowodnić, że potrafi oprzeć się uczuciu do mnie. Weźmie cię do łóżka, ale będzie marzył o mnie - rzuciła jej wzgardliwe spojrzenie, podobne do tego, jakim obdarzyła ją Louise. Serce Jodie stanęło na moment. - Może i kiedyś byliście kochankami - zaczęła dzielnie. Sprawdź I wtedy spostrzegła mężczyznę. Wysoki, szeroki w ramionach, w białym ubraniu, stał bez nakrycia głowy w promieniach słońca. Przyglądał się jej z dziwnym wyrazem twarzy. Był wyjątkowo przystojny, a przy tym miał w sobie coś, co podpowiadało Temperze, że nie należy on do przeciętnych ludzi, z jakimi dotychczas się stykała. Nigdy nawet przez myśl jej nie przeszło, że może kogoś takiego spotkać. Niewątpliwie było w nim coś, co odróżniało go od innych, choć Tempera nie potrafiła tego określić. Patrzyła na nieznajomego i nie mogła wykrztusić słowa. Czuła się, jakby mężczyzna, pojawiając się tu, ściągnął ją z wyżyn, na które się właśnie wspięła i gdzie przez moment