wypadku Amandy. Detektyw Phil de Beers śledzi Mary Olsen i wkrótce

rano, kiedy się obudziła, zajrzał do szafy w korytarzu. Powiedział, że małe dziewczynki sypiają w łóżkach, więc niech lepiej Becky przyzwyczai się do tego. Mama chyba się z nim nie zgadzała. Ale Becky nie obchodziło to specjalnie. W swoim pokoju też miała szafę. Wybrała tę na korytarzu tylko dlatego, że była bliżej miejsca, gdzie spał tata. Bo chociaż lubiła Wielkiego Misia, nie wiedziała, czy umie walczyć. W końcu był tylko pluszakiem z guzikiem zamiast nosa. Mama i tata kłócili się o Danny’ego. – On potrzebuje pomocy, Shep! Poważnej pomocy, której nie otrzyma w poprawczaku. – Wiem o tym! Ale musimy być cierpliwi, Sandy. Słyszałaś, co mówił adwokat. Jeśli Danny zacznie rozmawiać nie z tym, z kim trzeba, może się to obrócić przeciwko niemu w sądzie. Zresztą, o jaką pomoc ci chodzi? Musimy poczekać na wyniki badań psychologów. Wtedy będziemy wiedzieć więcej. – Za sześć miesięcy albo za rok? Na miłość boską, on już próbował popełnić samobójstwo... – Dobrze go pilnują. – Nie ma nikogo, z kim mógłby porozmawiać. Szkoda, że go nie słyszałeś dziś rano. Błagał o śmierć. Do diabła, to jest nasz syn! Becky zsunęła się z łóżka, nie wypuszczając z objęć Wielkiego Misia. Ostrożnie, żeby nie narobić hałasu, podkradła się pod drzwi salonu i przylgnęła do ściany. – Nie możemy nic więcej zrobić – usłyszała głos ojca. – Musimy po prostu... wierzyć, że http://www.restauracjaplaza.pl/media/ Kim jest Miguel Sanchez? - godzinę później spytała Rainie. Siedziała na łóżku oparta o ścianę w pokoju motelowym pomalowanym na błotnisty odcień brązu. Niedawno w pobliskim barze zjadła późną kolację, naleśniki z jagodami. Motel 6 był doskonale widoczny z pobliskiej autostrady. Wydawał się równie dobrym miejscem na postój, jak każde inne. Poza tym pięćdziesiąt dolarów za nocleg to naprawdę niewygórowana cena. Tak więc znalazła motel. Znalazła pobliski bar naleśnikowy. Sama zjadła naleśniki z jagodami, myśląc o tym, co szeryf Amity znalazł na miejscu wypadku, i żałując, że jest przeziębiona. Kolejne dziesięć minut spędziła na przyglądaniu się innym gościom baru. W większości byli to krzepcy robotnicy ze swoimi dziewczynami. Przy niektórych stolikach kłębiły się całe rodziny. Rainie znajdowała się pięć tysięcy kilometrów od domu. Zabawne, że właściwie wszystko było takie samo.

swobodnie podwiniętymi rękawami i niedbale rozluźnionym jedwabnym krawacie. Pociągnął długi łyk z butelki. – Dobre i zimne – powiedział. – A twoje? – Nie wiem. Jestem alkoholiczką, Quincy. Matka była alkoholiczką. Ojciec pewnie też. Chociaż miałabym większą pewność, gdyby matka choć raz otrzeźwiała na tyle, żeby sobie przypomnieć, kto to taki. Sprawdź Quincy obszedł łóżko. Wziął Kimberly w ramiona. Pierwszy raz od bardzo dawna jego uparta samodzielna córka nie protestowała. - Nie pozwolę, żeby cokolwiek ci się stało - wyszeptał ponad jej głową. - Obiecuję ci to. - Nie możesz mi tego obiecać. - Jestem najlepszym z najlepszych, więc mogę. - Tato... - Posłuchaj mnie, Kimberly. - Odsunął się na tyle, że mógł spojrzeć jej w oczy. - Jestem dobrym agentem. Poważnie traktuję treningi. Nigdy nie jest tak, żebym nie doceniał przeciwnika. To jest gra, ale gra, w której chodzi o życie. Nigdy o tym nie zapominam. A ponieważ nigdy o tym nie zapominam, jestem lepszy niż inni. Oczy Kimberly były pełne łez. Niewiele brakowało, a rozpłakałaby się