Gdy odchyliła głowę, spostrzegła jego chmurny wzrok.

- Hm. Nie zamierzam cię przekonywać, bo i tak mi nie uwierzysz, ale obiecałem twojej kuzynce piknik i byłoby niegrzecznie z mojej strony, gdybym się teraz wycofał. - Co za ogłada! No, dobrze, jedźcie sobie. Nawet każę dla was przygotować kosz piknikowy. Belton uśmiechnął się szeroko. - Także twój faeton i nową parę koni, jeśli łaska. - Dzisiaj? - Wiem od panny Gallant, że Rose nie ma żadnych umówionych spotkań. Postępowanie guwernantki było równie irytujące, jak determinacja i bezczelność Roberta Ellisa. Nagle zaczęło się jej spieszyć. Dobrze wiedział dlaczego, Gdy już wyda Rose za mąż, znajdzie sobie nową posadę i zerwie stare więzi. - Niech ci będzie, skoro się upierasz - powiedział, ukrywając frustrację. - Może kilka godzin spędzonych w towarzystwie mojej kuzynki raz na zawsze cię do niej zniechęci. - Jesteś bez serca, Kilcairn. Ha, mały Robercik go przejrzał, w przeciwieństwie do panny Gallant. Poprzedniego ranka stał się w jej oczach idealnym dżentelmenem. Teraz wystarczyło zatem zachowywać się zgodnie z jej naukami. Nie wiedziała przecież, że odniosła sukces przerastający jej najśmielsze oczekiwania. Gdy weszli z Robertem do holu, Rose i Alexandra akurat schodziły po schodach. - Na pewno chcesz się wybrać na przejażdżkę z tym draniem? - spytał kuzynkę. Wziął http://www.restauracjaplaza.pl - Nie wiesz? - Nie. - Gloria wpatrywała się w twarz przyjaciółki z bijącym sercem. - Nie? - Z gardła Liz wydobył się ni to śmiech, ni to szloch. - To zasługa twojej matki. Dyra wywołała mnie z drugiej lekcji, a ona już tam czekała. - Moja matka? - powtórzyła Gloria. - Moja matka była w szkole? - To było straszne. Po prostu straszne. Ona wie o wszystkim. O wszystkim. A więc matka wie. Gloria mimo woli cofnęła się o krok. Jezu, co teraz będzie? - Ona wie wszystko... - powtarzała Liz jak w malignie. - O Santosie, o balu maskowym, o tym, że cię kryłam... Dlatego mnie wyrzucili. Siostra chciała dać mi szansę, ale twoja matka się nie zgodziła. Gloria zaczęła drżeć, osunęła się na schody. Matka zrobi wszystko, by oddzielić ją od Santosa. - Glorio, słyszysz mnie? - Liz przysiadła obok niej. - To wina twojej matki, ona chciała, żebym odeszła. - Jak się zachowywała? - Gloria chwyciła dłoń przyjaciółki. - Co mówiła o Santosie? - O Santosie? - powtórzyła Liz z niedowierzaniem.

Po prostu chciała udowodnić, że jego pocałunki nie są w stanie odwieść jej od żadnej decyzji. Teraz musi wymyślić, gdzie spędzać całe poniedziałki. - Nie znają cię dobrze, Lucienie - odezwała się pani Delacroix. Hrabia uniósł brew. - Czy to znaczy, że w końcu się zorientują, jaki jestem niesympatyczny? - Oczywiście, że nie. Sprawdź - Czego chciał? - spytała dziewczyna, czując, że ręka jej drży. - Porozmawiać z tobą. - Nie mogę się z nim zobaczyć. To zbyt bolesne. Ma powody, by mnie nienawidzić. - Po co odchodziłaś z CIA? Co stoi na przeszkodzie, by zrealizować marzenia o nowym życiu? Klara podeszła do okna w mieszkaniu przyjaciółki. - To, czego pragnę, jest poza moim zasięgiem - powiedziała. - Masz pewność? - Tak. Chcę spokoju i jakichś rutynowych zajęć. Na przykład, codziennego odwożenia dzieci do szkoły, na lekcje tańca... Własnych dzieci. Wszystko to miałam - przyznała bliska łez. - Tylko siebie mogę winić, że zniszczyłam swoją szansę. - Nie powiedziałbym tak, kochanie. Klara odwróciła się i zamarła na widok Bryce'a. - Czy to prawda, że odeszłaś z agencji? - spytał. Skinęła głową, bo nie była w stanie mówić. - Dlaczego? - Nie mogłam dłużej tam pracować. Patrzyłam na broń w kaburze i wiedziałam, że należy do dawnej Klary. Tej, która pojawiła się w twoim domu, ale nie tej, która z niego wyszła.