zapowiedź pociechy, płynącą z tego, że nareszcie dowiedział się

- Przyjrzyjmy się temu bliżej. Moja matka poznała jakiegoś amerykańskiego dupka, w ciągu pięciu minut zapomniała o naszym ojcu i wyszła drugi raz za mąż, a potem umarła i zostawiła nas z drogim ojczymem, który ma skórę grubszą od nosorożca i wciąż siedzi w naszym domu. Naszym - nie jego. 334 - Bo wasza matka tego sobie życzyła. Bo chciał wam pomóc i... - Popełnił kilka przestępstw - wtrąciła szybko Flic. - To on je popełnił, a nie ja, Imo ani Chloe, bez względu na to, co ci powiedziała. Wlazł nawet mojej siostrze do łóżka i o mało jej nie zgwałcił, a ty teraz twierdzisz, że to także jest moja wina... - To nie jest sposób... - Nie wiem, o czym mówisz. - Flic ogarniał coraz większy gniew. - Myślisz, że ja się martwię? Chyba masz źle w głowie. - Spróbuj się opanować, Flic. - Opanować? - Flic podeszła bliżej i spojrzała ze złością na Zuzannę. - A kim ty, do diabła, jesteś, że mi rozkazujesz? Wprowadzasz się tu nagle, jakbyś należała do rodziny! - Poproszono mnie o to. http://www.restauracjabracka.pl - Już mówiłem. Moja przyszła żona - odparł ze spokojem. - Nie. Nie możesz tego zrobić. - W bezbarwnym, metalicznym głosie brzmiała furia. - Nie. Nie! - Wściekle potrząsała głową, ale z jej perfekcyjnej fryzury nie wymknął się ani jeden kosmyk. - Nie. Chyba nie zamierzasz poślubić takiego zera? - Nie mów w ten sposób o mojej przyszłej żonie - odpowiedział chłodno. - Skąd ją wziąłeś? Chyba z rynsztoka? Rysy Lorenza stwardniały, ale Caterina nie zważała na to. Chwyciła go za rękę. - Odpowiedz mi, Lorenzo, odpowiedz albo... - Albo co? - zapytał wrogo. - Jak to bywa, Jodie i ja spotkaliśmy się kilka miesięcy temu. Miałem zamiar przywieźć ją do Castillo i przedstawić babce, niestety nie zdążyłem przed jej śmiercią. Kiedy się dowiedziałem, jak bardzo chciała, żebym się ożenił, postanowiłem uczynić zadość pragnieniu mojego serca, wypełniając równocześnie wolę babki, i ożenić się z Jodie jak najprędzej. Jodie mrugała w niedowierzaniu, słuchając historii ich rzekomego związku. - Kłamiesz. To wszystko nieprawda. Ja znam prawdę i... - Nic nie wiesz i nic nie zrobisz - uciął Lorenzo. - I nie radzę ci rozsiewać plotek o mojej przyszłej żonie ani o naszym małżeństwie - ostrzegł ją jeszcze. - Nie śmiej mi grozić - syknęła. - Czy ona wie, dlaczego się z nią żenisz? Czy wie, że zgodnie z wolą babki miałeś poślubić mnie? Czy wie, że ty... - Milcz - rzucił po włosku, obrzucając ją lodowatym spojrzeniem. - Ani mi się śni! - Teraz ona spojrzała wrogo na Jodie. - Powiedział ci, że żeni się z tobą tylko dla tego miejsca? Bo inaczej nie mógłby go odziedziczyć? To musi być kobieta, o której wspomniał wcześniej, pomyślała Jodie. W jakiś sposób zdołała zachować obojętną twarz, co z pewnością było pozostałością długiego pobytu w szpitalu i determinacji, by nie pokazywać innym swojego bólu i nie narażać się na współczucie. Czy Lorenzo naprawdę zamierzał poślubić zupełnie obcą kobietę, żeby odziedziczyć tę ponurą fortecę?

Jeszcze osiem godzin tego tutaj - a później do domu. Ledwie wyszedł z biura, zobaczył, że Sylwia macha do niego z okna swego czerwonego peugeota. - Postanowiłam cię podrzucić. A może masz inne plany? 82 - Nie mam. - Otworzył drzwi od strony pasażera i wsiadł. - Sprawdź - Dobry pomysł - zgodził się John. Teraz babka pewnie się odwróciła, bo Flic gorzej ją słyszała: chyba powiedziała, że zobaczą się później, i żeby John się nie przemęczał. Staruszek odrzekł coś w rodzaju: „Proszę się mną nie kłopotać", a później już tylko odgłos zamykanych drzwi. Flic wyjrzała znowu. John dreptał - znacznie wolniej niż zwykle - w stronę schronu. Miał tam dwa robocze stoły - jeden nad ziemią, pod skorodowanym blaszanym daszkiem, przy samych drzwiach, drugi na dole. Może zrobi to, co zwykle w czasie brzydkiej pogody: powiesi kurtkę na haku wbitym w zewnętrzną ścianę pod daszkiem, zapali światło, naciskając kontakt w tej samej ścianie, a potem otworzy sobie kopniakiem spaczone drzwi i zejdzie na dół po kamiennych schodkach. W schronie trzymał czajnik i dwie sfatygowane puszki po herbatnikach - w