Pożegnała się i ruszyła w kierunku kuchni. Santos obejrzał się jeszcze od drzwi, Liz też odwróciła głowę, ich spojrzenia się spotkały.

- Kochanie, mógłbyś wziąć sałatkę ziemniaczaną? - zawołała Klara, stojąc w drzwiach. Bryce uśmiechnął się, zrobił, o co prosiła i podążył za nią. - Kochanie? - powtórzyła Hope, gdy znalazł się przy basenie. - Chcesz powiedzieć, że miałaś rację? - Uhm. - Zgoda, miałaś. Tylko nie gadaj za dużo. - Obiecuję. - Akurat ci uwierzę. - W co uwierzysz? - spytała Klara, która podeszła z miską sałatki. - Że Hope będzie trzymała język za zębami. - Nic z tych rzeczy! Właśnie to czyni ją tak interesującą. Hope pokazała bratu język. - Lepiej zajmę się grillem - zdecydował. - Oczywiście, mężczyźni zawsze polowali na zwierzęta, a potem je piekli - rzuciła Hope. - A kobiety po nich sprzątały - dodała Klara. Bryce puścił do niej oko, a nim odszedł, zdążył objąć ramieniem i przytulić. Ułożył mięso na ruszcie i spojrzał na basen. Dzieci pluskały się w płytkiej wodzie, a rodzice pilnowali ich, siedząc w pobliżu. Ciągle rozlegały się okrzyki: „Mamo, popatrz na mnie!", „Tato, zobacz!". Bryce pomyślał, że nie może się doczekać, by Karolina zaczęła tak wołać. Na razie była przez wszystkich podziwiana, kiedy ubrana w pomarańczową kamizelkę ratunkową unosiła się na wodzie, siedząc w kolorowym gumowym kole. Katey przytrzymywała ją jedną ręką, więc dziewczynka bez obaw zażywała kąpieli z innymi dziećmi. Szwagier Bryce'a, Chris, rozprawiał o czymś ze Stanem, mężem Portii. Bryce znał Stana ze studiów, lecz nie widział się z nim od dwóch lat, odkąd ożenił się z Dianą. Drew, mąż Katey, zbliżył się do gospodarza posiadłości ze szklanką piwa i wskazując na Klarę, rzekł: - Świetna dziewczyna. Gratuluję! To coś poważnego? - spytał, zniżając głos. http://www.rehabilitacjadzieci.net.pl Kiedy powóz ruszył z turkotem, Lucien przyspieszył kroku. - Lepiej uciekajmy, zanim dostaniemy kolejne zaproszenie. - Panna Delacroix jeszcze nie jest gotowa do debiutu - stwierdziła Alexandra gniewnym tonem. - Wiem, ale Howardowie i ich znajomi są dość wyrozumiali. Proszę ją nauczyć podstawowych zasad obowiązujących na wieczornych przyjęciach. - Nie będę pracować w takich warunkach. Zwolnił. - W jakich? Znowu się zaczerwieniła. - Musi pan przestać mówić niestosowne rzeczy. - Jakie rzeczy? - Dobrze pan wie. Niegodne dżentelmena.

— A jakiego wynagrodzenia żąda pani? — Na ostatniej posadzie u pułkownika Spence Munro otrzymywałam 4 funty miesięcznie. — Rety! Rety! Co za wyzysk! Co za haniebny wyzysk! — zawołał, unosząc w górę swe tłuste ramiona jak człowiek nie posiadający się z oburzenia. — Jak można było zaofiarować tak nędzną sumę osobie o podobnych walorach i takim wykształceniu! — Moje wykształcenie, proszę pana, być może, wcale nie jest takie, jak pan sobie wyobraża — powiedziałam. — Znam trochę francuski, trochę niemiecki, muzykę, rysunki… — Cicho, sza! — zawołał. — To nie ma najmniejszego znaczenia. Chodzi o to, czy ma pani obejście i ułożenie prawdziwej damy, czy też nie? Jasne jak na dłoni! Jeżeli nie, to znaczy, że nie jest pani odpowiednią wychowawczynią dla dziecka, które być może pewnego dnia odegra poważną rolę w historii kraju. Ale jeśli jest pani damą, jak może szanujący się człowiek wymagać, aby pani przyjęła cokolwiek poniżej setki. U mnie dostanie pani na początek 100 funtów rocznie. Może pan sobie wyobrazić, panie Holmes, że mnie, pozbawionej wszelkich środków do życia, oferta ta wydała się zbyt piękna, aby mogła być prawdziwa. Jegomość ów jednak, widząc prawdopodobnie niedowierzanie na mojej twarzy, otworzył portfel i wyjął banknot. Sprawdź - Wcale nie jest dobry. Gdzie Lucien? Wimbole pospiesznie zniknął za drzwiami. - Wyjechał godzinę temu - odpowiedziała Alexandra. - Coś się stało? - Oczywiście, że się stało. Pokojówka poinformowała mnie, że wybrał się na piknik z córką jakiegoś markiza! - Tak? - Tak! Zostawia moją biedną Rose, a sam spędza czas z obcymi osobami! Jestem wstrząśnięta. Wstrząśnięta i zaniepokojona. - Cóż, z pewnością... - Nie! Niech pani nie próbuje mnie pocieszać! Rose, musisz bardziej się starać, jeśli mamy zmiękczyć serce Luciena. - Tak, mamo. Po tych słowach pani Delacroix poprosiła o ciasto i gorącą czekoladę dla uspokojenia