- Mieszka tu od lat. - Machnęła lekceważąco

Drzwi otworzyła im piękna rudowłosa kobieta. - Przyjechaliście w samą porę. - Maggie, to Nancy i Jeremy. Moi drodzy, to Maggie Canady. Jeremy na moment uwolnił się od Nancy, by przywitać się z panią domu. Jego przyjaciółka wpatrywała się w Maggie wielkimi oczami. - Czy pani jest...? - urwała. - Nie, nie jestem wampirem. - Nie, oczywiście, że nie - powiedziała szybko Nancy, bardzo zakłopotana. - Ale byłam nim - dokończyła z uśmiechem pani domu. - Wejdźcie, proszę. RS 266 Zaprowadziła ich do wielkiego salonu, gdzie ku swemu zaskoczeniu nie ujrzeli żadnych potworów, tylko kilkoro ludzi o skończenie pięknych rysach twarzy. Bryan wszedł jako ostatni i zamarł w pół kroku na widok wysokiego ciemnowłosego mężczyzny. - Lucien? Król wampirów? - Tak, jestem Lucien - odparł tamten spokojnie. Nancy schowała się za plecami Jeremy'ego, który pomyślał, że gdyby nie byli tu bezpieczni, http://www.psychologiareligii.pl 359 Zerwała się w nagłym przypływie energii, uderzyła go mocno, bardzo mocno w twarz. Upadł, lecz blokował sobą wyjście. Próbowała się przecisnąć, już prawie się udało. I wtedy poczuła na szyi krawat, ten z postaciami z komiksu. Dane biegł w deszczu. Widział ślady ciężarówki, deszcz nie zdążył ich rozmyć. Wiedział, że nie mogła odjechać daleko. Biegł ścieżką, która wkrótce znajdzie się pod wodą. Doprowadziła go do lądu Key Largo. Ślady nagle skręciły w prawo.

Larry wzruszył ramionami i spojrzał na Kelsey. - Rozumiem, potrzebujesz trochę dłuższych wakacji? Uśmiechnęła się smutno. - Zrezygnowałam z pracy, Larry. Wysłałam wymówienie pocztą. - Co? Ach tak, rozumiem - zakończył, przenosząc Sprawdź umierał z głodu, zabijesz swoich najbliższych, żeby go zaspokoić. A potem jakiś starszy, silniejszy i sprytniejszy wampir użyje cię, żeby w razie czego to ciebie złapano, a nie jego. I wtedy już na zawsze po tobie. Jacob patrzył na niego szeroko otwartymi oczami, w których widniał strach. - Co? - spytał ostro Bryan. - Myślałeś, że te istoty mają ochotę się z tobą zakumplować z czystej życzliwości? - Pan... Pan mówi, jakby... Jakby wampiry istniały naprawdę. Bryan wzruszył ramionami. - Tak czy owak mieszanie się do czegokolwiek związanego z wampiryzmem zawsze prowadzi do katastrofy. Czego dowiedziałeś się o tym cmentarzu? - Niczego.