- Sama klasyka - wyjaśniła. - I to tylko spokojna.

- Nie takie to łatwe, jak się zdaje - tłumaczył się Matthew. - Minęło parę godzin, zanim udało się wywietrzyć cały dym. - Pomogę ci, jeśli chcesz - ofiarowała się Flic. - To kwestia odrobiny wprawy. - Tata miał wprawę - zauważyła Imogen. - Może więc zostawię to ekspertom - uśmiechnął się Matthew. - Świetny pomysł. - Przypuszczałabym - odezwała się Sylwia cicho, lecz dobitnie - że jeśli ktoś projektuje całe budynki, to przy odrobinie dobrej woli potrafi też podpalić parę kawałków drewna. Z tego, co Sylwia mogła powiedzieć po tak krótkiej znajomości, nowy zięć raczej przypadł jej do gustu. Współczuła mu jednak, gdyż zdawała sobie sprawę, że bez względu na to, jak bardzo kochali się z Karoliną, proces adaptacji do życia pod jednym dachem z trójką nieufnych dziewcząt będzie najeżony trudnościami. Może dobrze się składa, że ona sama mieszka nieopodal - wprawdzie oddzielnie, ale na tyle blisko, by w razie potrzeby służyć pomocą. Miała mieszkanie przy Perrin Lane, wąskim, przyjemnym zaułku, biegnącym pomiędzy Hampstead High Street a Heath Street, gdzie w odległości paru kroków było kilka salonów fryzjerskich, http://www.przydomowa-oczyszczalnia.net.pl specjalnie użyła tego słowa, wypróbowując, jak zabrzmi - był moją winą. - Chyba często złoszczą nas rzeczy, na które nie mamy wpływu. - Jak na przykład śmierć. Matthew uznał, że lepiej się nie odzywać. - Powiedziałam im, że nie zamierzam umrzeć, przynajmniej jeszcze nie teraz. Mam nadzieję, że nie skłamałam. Onkolog postawił sprawę jasno: gdyby były powody, zaleciłby mastektomię, a nie zalecił. Odpukał w drewniany stół. - Zrobiłam to samo po jego słowach, chociaż w zasadzie nie jestem przesądna. Dziękuję, Matthew. - Za co?

- To nie nasza wina - ciągnęła Flic, kiedy objeżdżały od tyłu Belsize Park. - Nikt tu nie mówi o winie. - On mówi - przypomniała Imogen. - Albo będzie, jeśli pójdziemy do jego terapeuty. - Flic wymówiła ostatnie słowo z obrzydzeniem. Sprawdź Wprawdzie był na nią zły, jednak miał to być tylko żart. Shey natychmiast przestała się uśmiechać, a na jej twarzy pojawił się nowy wyraz. I nie był to wyraz gniewu, choć Tanner wolałby, żeby się rozgniewała. Shey poczuła się dotknięta. W ciągu ich krótkiej znajomości już tyle razy był na nią taki wściekły, że chętnie skręciłby jej kark, ale naprawdę nigdy nie zamierzał jej urazić. - Przepraszam, nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało - powiedział, zniżając głos. - Oczywiście, że chciałeś. Wiadomo, co powszechnie myśli się na temat dziewczyn, które jeżdżą motorem i mają tatuaż. Te gorzkie słowa uzmysłowiły mu, że pewnie nie pierwszy raz została tak oceniona. Zaszufladkowana zgodnie ze