- Nie muszę. Wiem, kto zacz. - Hope zdecydowanym ruchem włożyła rękawiczki. - I o tobie też już swoje wiem. Czy choćby raz przyszło ci do głowy, żeby porozumieć się z siostrą Margueritą albo ze mną? Czy pomyślałaś, że Gloria rujnuje sobie życie? Że potrzebuje wsparcia i rady?

Zaczerwienił się. - Nie zdejmę spodni, proszę pani. Lily powściągnęła uśmiech, żeby nie wprawiać chłopca w jeszcze większe zakłopotanie. Skoro chciał grać twardziela, powinna to uszanować. - Widziałam w swoim życiu sporo osobników rodzaju męskiego bez gatek. Jestem starą kobietą, z mojej strony nie masz się czego obawiać. - Wyciągnęła ku niemu dłoń z ręcznikiem. - Owiń się, jeśli tak wolisz. Chwycił ręcznik, ponownie wywołując nieznaczny uśmiech na twarzy Lily. Odwróciła się dyskretnie, żeby oszczędzić mu zażenowania. - Już. Siedział na krześle, z ręcznikiem wokół bioder. Lily podniosła z podłogi zakrwawione dżinsy. - Wrzucę je do pralki. Nie ruszaj się stąd. Kiedy wróciła po chwili do kuchni, przywitał ją spojrzeniem spode łba. - Nie patrz tak na mnie. Przyrzekam, że oddam ci twoje spodnie. - Uklęknęła obok nachmurzonego pacjenta i uważnie obejrzała ranę: skaleczenie, dość rozległe, nie było na szczęście zbyt głębokie. Wzięła myjkę do ręki. – Może trochę zapiec, z góry przepraszam. Chłopiec zacisnął zęby, syknął. - Mam przyjaciela, to emerytowany lekarz. - Nie - wycedził przez zęby. - Mieszka niedaleko - ciągnęła niewzruszenie. - Powiem mu, że jesteś moim krewnym, nie będzie o nic pytał. Mamy wiele wspólnych tajemnic. Ufam mu całkowicie, dam głowę, że nikomu nie powie słowa. - Chodzi o moją głowę, nie o pani. - Możesz mieć obrażenia wewnętrzne, wylew, być może trzeba będzie założyć szwy. - Nie będzie trzeba. - Skrzywił się. - Poza tym powiedziała pani, że nikogo nie wezwie. Dała pani obietnicę... - Wiem i bardzo mi przykro, że zamierzam ją złamać, ale wolę nie dotrzymać słowa, niż pozwolić ci umrzeć. - Lily podniosła wzrok. - Jesteś za młody, żeby umierać, młody człowieku. W oczach chłopca pojawiła się panika. http://www.protezy-zebowe.com.pl/media/ - Przecież już określiłeś moje miejsce. Jestem tu pomocą domową - zauważyła. - Nie mogłabyś być nikim takim - odpowiedział, a jego usta znalazły się tuż obok ucha Klary. - Bryce - szepnęła, czując gorąco jego ciała. - Śniło mi się, że tak właśnie wymawiasz moje imię. Tamta noc bez wymieniania nazwisk i rozmów o przyszłości okazała się najwspanialszą w moim życiu. W moim też, pomyślała Klara, lecz nie powiedziała tego głośno. Z trudem nad sobą panowała. Bryce wiedział, że nie powinien tego robić, a jednak, pocałował ją w szyję. - Doprowadzasz mnie do szaleństwa - powiedział. Przyciskała ręce do boków, byle tylko go nie dotknąć. Mężczyzna przesunął dłońmi wzdłuż jej ramion i splótł je na brzuchu, co przyprawiło Klarę o drżenie. - Musimy zapomnieć o tamtej nocy albo nie będę mogła tu zostać. - Trudno zapomnieć, skoro poczułem twój smak przy pocałunku i wiem, jak to jest być w tobie - Bryce przesunął wargami po jej szyi, w jego głosie rozbrzmiewało pożądanie. Wyrwała się z objęć. - Nie - rzuciła, a on stał osłupiały, widząc, jak trzęsą się jej ręce. Jemu również drżały dłonie. Nie wiedział, czy zdoła opanować własne pragnienia. Spojrzenie Klary miało w sobie ostrość sztyletu. To mogło pomóc, ale nie musiało. Czuł przemożną chęć złamania jej oporu. W tej chwili Karolina wydała pisk radości, a Klara uśmiechnęła się do niej czule, co złagodziło napięcie. Jednak gdy znowu na niego spojrzała, w jej wzroku była tylko chłodna obojętność. Zdumiał się, że potrafiła tak szybko przechodzić z jednego nastroju w drugi. Jeszcze raz wspomniał noc sprzed pięciu lat, kiedy to zachowała się podobnie. Teraz było to znacznie bardziej ryzykowne, skoro jego mała córeczka tak przylgnęła do niej jako nowej opiekunki. Co będzie, jeśli panna Stuart nagle odejdzie? Przecież znalazła się tu wyłącznie dla dobra dziecka, nie dla niego. - Usiądź - powiedziała, a on wykonał polecenie. Następnie podeszła do kuchni, nałożyła jedzenie na talerz i postawiła przed nim na stole. Potem upewniła się. że Karolinie niczego nie brakuje i skierowała się ku drzwiom.

- To, co tutaj powiemy, zostanie między nami, chyba że wcześniej uzgodnimy inaczej. - Dobrze. Na razie nieźle. Po prawdzie, nie spodziewał się, że dziewczyna będzie umiała powziąć jakąkolwiek decyzję. Może rzeczywiście przy odpowiednim mężczyźnie stanie się kimś więcej niż ładną gąską. Wkrótce się przekonają. - Rose, przyjechałaś do Londynu z zamiarem poślubienia konkretnego utytułowanego Sprawdź - Oczywiście. W ciągu ostatnich pięciu lat byłam guwernantką i damą do towarzystwa w wielu domach. Jestem uważana za bardzo kompetentną. - Uniosła brodę, najwyraźniej szykując się do wygłoszenia przygotowanej przemowy. - Najbardziej lubię uczyć dorastające panienki. Ja... - Hm. Wolałbym, żeby moja była trochę bardziej dojrzała. - Słucham? - Ile ma pani lat, panno Gallant? Zmierzyła go wzrokiem. W jej oczach po raz pierwszy pojawił się cień. - Dwadzieścia cztery. Patrząc na cerę delikatną i nieskazitelną jak u dziecka, dałby jej rok albo dwa lata mniej. - Proszę mówić dalej. - W ogłoszeniu była mowa o siedemnastoletniej dziewczynie. To pańska siostra?