miał problemów z dotrzymaniem Rainie tempa.

córki. Z salonu dochodziło chrapanie Shepa. Prawie całą noc spędził poza domem. Wrócił dopiero nad ranem, zataczając się i cuchnąc piwem. Bez pytania wiedziała, gdzie był. U Rainie. Gdy tylko miał problemy lub coś go trapiło, zawsze chodził do niej. Dawniej Sandy gubiła się w domysłach, co łączy tych dwoje. Wszyscy w miasteczku wiedzieli o matce Rainie, o tym, jak się prowadziła. Oczami wyobraźni Sandy widziała swego męża i Lorraine Conner w miłosnym uścisku. Wyobrażała sobie, jak razem śmieją się do rozpuku, że głupiutka ślicznotka, Sandy Surmon, niczego nie podejrzewa. Pewnej nocy w napadzie zazdrości pojechała do domu Rainie, ukrytego wśród zielonej gęstwiny. Pędziła leśną drogą na pełnym gazie, zastanawiając się, jak się powinna zachować, kiedy ich nakryje. Shep i Rainie siedzieli na wielkiej werandzie. W milczeniu wpatrywali się przed siebie, a każde z nich ściskało w ręku butelkę piwa. Sandy dyskretnie wycofała się i wróciła do domu. Z biegiem lat zdała sobie sprawę, że w żaden sposób nie potrafi zrozumieć związku łączącego jej męża z Rainie. Co oznacza ich milczenie i jakim cudem mogą się porozumiewać bez słów? Nie pojmowała, jak to się działo, że czasem Shep bardziej należał do tamtej kobiety niż do niej. W końcu to ona, Sandy, urodziła mu dwoje dzieci, a Rainie zawdzięczał tylko kilka butelek piwa. Cokolwiek go jednak z tą Conner łączyło, mimo że było głębokie, nie miało przynajmniej http://www.protetykawarszawa.info.pl/media/ Przekrzykując hałas, Rainie zamówiła butelkę Bud Light. Quincy zaskoczył ją, bo wziął to samo. Bardziej pasował jej do Heinekena, ale człowiek uczy się całe życie. Przez chwilę siedzieli w milczeniu i obserwowali rozbawiony tłum, próbując zapomnieć o szkole podstawowej K-8 i Dannym O’Grady. – Fajnie tu – odezwał się wreszcie Quincy. – Może być – potwierdziła Rainie. – Często tu bywasz? – Uważaj, agespie. Za chwilę zapytasz, spod jakiego jestem znaku. Quincy uśmiechnął się. Podobał się Rainie z uśmiechem na twarzy, w koszuli ze swobodnie podwiniętymi rękawami i niedbale rozluźnionym jedwabnym krawacie. Pociągnął długi łyk z butelki. – Dobre i zimne – powiedział. – A twoje? – Nie wiem. Jestem alkoholiczką, Quincy. Matka była alkoholiczką. Ojciec pewnie też.

Bez owijania wystąpił z tymi słowy: „Jesteście dobrymi Polakami, a ojczyzna pomocy potrzebuje. Idziemy do Polski wojnę partyzancką prowadzić w imię zemsty ludów”. Mówił z nadzwyczajną pewnością Sprawdź który nie przypomina niczego, co kiedykolwiek dobiegło Adama z ludzkich ust: niemal bezgłośny skowyt. Z domów wypadają zbudzeni mieszkańcy, ale natychmiast wtulają się w mury. Tylko Podhorecki tkwi pośrodku wąskiej ulicy. Nie jest w stanie zrobić kroku. I choć w płonącej głowie nie może dostrzec oczu, choć zdaje mu się, że płomienie dawno już je wyżarły, czuje na sobie wzrok biegnącego pogorzeliska. Tak jakby go poznawało, jakby szukało w nim ratunku. Kiedy dzieli ich ledwo kilkanaście kroków,