właściciel kilku podejrzanych domów gry na East Endzie, a także burdeli i nędznych tawern,

wiadomość Maksymow przesłał nam z Calais, nim przepłynął kanał La Manche. Od tej pory słuch o nim zaginął. Parthenia i Westland spojrzeli na siebie z zakłopotaniem. Na znak dany przez ojca, Parthenia wręczyła Nieludowowi list Becky. - Chyba wiemy, co się stało z pańskim człowiekiem. Bardzo nam przykro. Dopiero co dotarł do nas ten list. Lieven zmarszczył czoło, patrząc przez ramię Nieludowowi, który przyglądał się zapisanym kartkom. Obydwaj Rosjanie wymienili spojrzenia i szeptali ze sobą przez chwilę w swoim języku. Lieven wziął w końcu list od Nieludowa i szybko go przewertował. - Ta młoda kobieta zdobyła się na wielką odwagę. Nie każdy ważyłby się wejść w drogę Kurkowowi. Musimy ją odnaleźć, grozi jej wielkie niebezpieczeństwo. Nie wie pan, gdzie mogła się ukryć? - Nie mam poję... - zaczął Westland, lecz Parthenia przerwała mu. - W rezydencji Knightów, razem z lordem Alekiem. - Parthenio! - zdumiał się Westland. Parthenia wyjęła z kieszeni złożoną na czworo ostatnią stronę listu Becky, rozprostowała ją i podała Nieludowowi. - Wolałam raczej nie pokazywać ci tej strony, papo. - A to dlaczego? - Obawiałam się, że nie zechciałbyś dać wiary listowi panny Ward, gdybyś wiedział, http://www.profesjonalna-ortopedia.com.pl pauzie. - Nawet taki nikczemnik jak ja marzy o wielkości jako osiemnastolatek. - A o czym marzyłeś? - Chciałem zaciągnąć się do kawalerii. - Uśmiechnął się smutno. - I bić Bonapartego. Łatwo mogła go sobie wyobrazić jako dziarskiego oficera, pędzącego na czele królewskiej konnicy, w pięknym mundurze. - Dlaczego tego nie zrobiłeś? - Robert mi nie pozwolił, a jego słowo było prawem. - Odmówił kupienia ci patentu oficerskiego? - Chodziło mu o coś więcej. Widzisz, odziedziczył tytuł w wieku siedemnastu lat. Zawsze był dla nas raczej ojcem niż bratem. Sztywnym, odpowiedzialnym. - Pokłóciliście się? - Wręcz przeciwnie. Gdy matka nas porzuciła, staliśmy się sobie niesłychanie bliscy. No, może z wyjątkiem Jacka, ale to inna historia. Cała reszta tworzyła zawsze zwarty klan.

Alec szedł pierwszy, jak zwykle, i to właśnie on o mało się nie przewrócił o kobietę śpiącą na ziemi. - Dobry Boże! - Rozłożył szeroko ręce, żeby towarzyszy nie spotkało to samo. Zbili się w gromadę pod osłoną portyku. - Coś podobnego! - wykrzyknął Rush, najszybciej ze wszystkich otrząsając się z zaskoczenia. - Patrzcie, co za zrządzenie losu! Sprawdź prążkowanym atłasem niemal zapraszał, by na nim spocząć. Wciąż jednak miała na sobie brudną i przemoczoną odzież. - Czuj się tu jak u siebie. - Alec przeszedł przez pokój. - Bawialnia jest tam, a tutaj sypialnia. Do licha, nie traci czasu, pomyślała. Obiecał jednak, że nie będzie jej ponaglał! Przestąpiła ostrożnie próg i zajrzała do środka. Już chciała znaleźć jakiś wykręt, ale Alec wskazał jej mniejszy pokój, graniczący z sypialnią. - Wejdź do gotowalni. Chyba ci się spodoba. - Ależ... - Pospiesz się. Przygotuję mały poczęstunek. Była zbyt zaintrygowana, by odmówić. Weszła na palcach do sypialni. Zdumiała się na widok potężnego łoża na wyłożonym dywanem podwyższeniu. Jego szczyt, zwieńczony różami i uskrzydlonymi cherubinami, niemal dotykał sufitu. Aksamitne