coś podejrzanego. Obiecuję.

- Sam przekażę wieść markizie - powiedział Sinclair i zamknął słudze drzwi przed nosem. Ruszył do apartamentu żony. Victoria w panice miotała się po garderobie. - Kogo zaprosiłaś na kolację? Aż podskoczyła na dźwięk jego głosu. - Chciałam cię uprzedzić i spokojnie wszystko wyjaśnić, ale dowiedziałam się, że uderzyłeś lorda Williama, i to było takie... romantyczne, że... No, sam wiesz. A teraz już jest za późno! Przerzuciła przez ramię kilka sukien i zaczęła grzebać w szufladzie z pończochami. - Kto jest na dole? - spytał z godnym podziwu opanowaniem. Victoria zamknęła oczy, a po chwili uchyliła jedną powiekę. - Twoja babka i brat. Sinclair zamrugał. - Chyba tracę słuch. Zaprosiłaś na kolację moją rodzinę, nie informując mnie o tym ani nie prosząc http://www.pracedekarskie.com.pl/media/ inteligentną i błyskotliwą kobietą. Zapewne wielu mężczyzn marzyło o takiej żonie i wielu mogłoby obdarzyć ją prawdziwym uczuciem. A on jej nie kochał. Szanował ją, lubił, był do niej przywiązany, tylko że to nie była miłość. Lucrezia umarła, ale zostali mu synowie. Teraz to ich powinien kochać całym sercem. Nie wolno mu ich zawieść. Choć może już to zrobił? Minął główny hol i skręcił w korytarz wiodący do prywatnych apartamentów. Może kolejne nianie okazywały się nietrafione, bo za mało przyłożył się do znalezienia najlepszej? Może za mało czasu spędzał z synami, nie znał ich dobrze i dlatego nie wie, czego naprawdę im trzeba?

bo przed rozpoczęciem misji Cynthia i John przez dwa tygodnie mieli się uczyć języka i poznawać kraj. Grzecznie, ale stanowczo odmówiłem. - Pierce zaśmiał się do siebie na to wspomnienie. - Przypomniałem mojej siostrze, że to ona marzyła o ognisku Sprawdź pod parasolem. - W ogóle nie miał parasola, nie płakał i nie trzeba go było namawiać. W każdym razie ja nie musiałam. Chłopcy poprosili, żeby wyjść do ogrodu, więc wyszedł. - Niesamowite. - Jennifer podłożyła sobie dłonie pod plecy i zaczęła masować obolałe mięśnie, wciąż patrząc na Pię. - Wiesz, to bardzo dobrze. Najwyższy czas, aby się trochę otrząsnął i rozluźnił. Od śmierci Lucrezii ani razu nie widziałam, żeby się uśmiechnął. Bardzo się zmienił. Jest zupełnie inny niż wtedy, kiedy go poznałam. Zawsze był uosobieniem elegancji i klasy, ale na gruncie prywatnym był świetnym facetem. Wesoły, ożywiony, dowcipny... - Zamyśliła się. - Pamiętasz, przyjechałam tu na bal dobroczynny,