Miała wrażenie, że jakieś macki ściskają ją za gardło. Nie

niej. Znów czuła na sobie jego wzrok. Nawet nie musiała spoglądać w jego stronę. Po prostu wiedziała. Jego spojrzenie paliło. Przez ostatnie dni ich relacje układały się doskonale. Wiele rzeczy sobie wyjaśnili, nie pozostały żadne niedopowiedzenia. Rozmawiali swobodnie, zaśmiewali się z różnych zabawnych sytuacji. Jednak dziś coś się zmieniło. Intuicyjnie wyczuła to, gdy tylko przekroczył próg domu. Miał spiętą twarz, zmienione spojrzenie. W pierwszej chwili sądziła, że wynikły jakieś problemy w laboratorium. Zapytała, jak poszła praca. Odparł, że bardzo dobrze. A zatem chodziło o coś innego. Przyglądał się jej intensywnie, w skupieniu. Nie miała wątpliwości. Chodzi o coś związanego z nią. Starała się zachowywać tak, jakby nic się nie http://www.poradnikmedyczny.com.pl – W tych okolicznościach możesz się nie krępować. A ty co chcesz zrobić? Jeśli Mowery’emu chodzi o zemstę, to sam pakujesz mu się w łapy. Nawet nie jesteś uzbrojony. On jednak już zagłębił się w las. Lucy patrzyła, jak zniknął za wielkim głazem, a potem szybko wróciła na ścieżkę, po drodze nerwowo wystukując numer policji. W końcu udało jej się połączyć z Larrym, szefem posterunku, i pokrótce streściła mu wszystkie fakty. – Wracam teraz do domu. Czekam na was – powiedziała na koniec. – Dobrze. Proszę tam zostać. – Tylko, na litość boską, nie zaczynajcie od razu strzelać z armat, bo ten bandyta zabije mojego teścia.

Odwrócił się i spojrzał na nią. – Lucy, on może ci pomóc, a ja nie. – Nie przyjechałam tu po pomoc. – Wiem, dlaczego przyjechałaś – rzekł, przenikając ją wzrokiem. – Bo obiecałaś to Colinowi. Poczuła ściskanie w gardle. Sprawdź - Mendel. Gregor Mendel. Ten uczony tak się nazywał. - Aha. - Chłopczyk się zmieszał. - Myślałem, że to był wariat, bo chciał robić to... zapylanie krzyżykowe. Pierce roześmiał się serdecznie. Jeremiah podrapał się po nosku, zostawiając na nim ciemne smugi. - Amy, a wiesz, że są rośliny mamusie i rośliny tatusiowie? Tak samo jak ludzie. Wujek powiedział, że jak się dotkną, to wtedy robią się nasionka. To takie ich dzieci. - No - dodał Benjamin, nadal pracowicie