Dopiero teraz dostrzegła szok na twarzy O1ivii i roześmiała się gorzko. – Tak, tak. Nie

– Ktoś, kogo znał. Kobieta. – Co za kobieta? – dopytywał się Bentz. Jada zmierzyła Montoyę pogardliwym wzrokiem. – Odłóż to. Schował broń i wyjął z jej dłoni kluczyki do samochodu. – Ktoś ci płacił, żebyś doprowadzała mnie do szału. – Chyba tak. – Wzruszyła ramionami. – Wiesz, że tak! – Boże, najchętniej wydarłby z niej prawdę siłą. – Posłuchaj, jesteś w nie lada tarapatach. – Czy ona tego nie pojmuje? – Zginęli ludzie. – Wyjął z kieszeni zdjęcie uwięzionej O1ivii, podsunął jej pod nos. – Proszę, zobacz moją żonę. Tę, która zaginęła. Porwała ją twój a przyjaciółka, ta, która cię wynajęła. – W jego głosie wyczuwało się wściekłość. Dłoń z fotografią drżała. – To nie jest moja przyjaciółka. – Jada pobladła wpatrzona w fotografię. Skrzywiła się, widząc strach w oczach O1ivii i zdartą skórę wokół jej ust. – Mamy jeszcze inne zdjęcia – ciągnął Bentz niskim, groźnym głosem. – Zwłok. Może chciałabyś zobaczyć Shanę McIntyre w basenie? Albo Lorraine Newell z mózgiem na ścianie? A może Fortunę Esperanzo... – Dosyć! – Miała łzy w oczach. – Na miłość boską, nic nie wiem o morderstwach! To znaczy... zatrudniła mnie wariatka, chciała, żebym kogoś udawała. To miała być rola. Twierdziła, że jeśli ufarbuję sobie włosy na ciemniejszy odcień i trocheje podkręcę, włożę http://www.poradniapsychologiczna.info.pl – Bo taka jest – przyznał. – Ale martwi mnie to. Zadzwonię do Montoi i poproszę, żeby miał na nią oko, póki nie wrócę. – Chyba nie będzie zachwycona. – Nieważne. To wszystko, co w tej sytuacji może zrobić, choć to chyba za mało. Nie daruje sobie, jeśli O1ivia zostanie w to wciągnięta. Nie zaryzykuje życia żony. Szukając zjazdu, zjechał na prawy pas. – Widziałeś biegacza. – Hayes wpatrywał się w łunę nad Los Angeles; wieżowce dźgały czarne niebo. – Ten sam, który był na molo? – Raz to był facet, raz kobieta. – Jesteś pewien? Mówiłeś, że obie osoby były szczupłe i wysportowane. I miały czapki baseballowe, spod których nie widać włosów. To fakt. I za każdym razem zastanawiał się nad płcią biegacza.

– Przez to, że schrzaniliśmy tamtą sprawę, rozpadła się jego rodzina. – Hayes, do cholery, posłuchaj sam siebie. Nie sknociliśmy tej sprawy, tylko jej nie rozwiązaliśmy. Jeszcze. Miała rację. Hayes spojrzał na zegarek. – Pogadam z nim, ale nie teraz. – Nie przejmuj się. Poradzę sobie z nim, uznałam tylko, że powinieneś wiedzieć. – I słusznie. Dzięki. Sprawdź – Niedokładnie, ale to był biegacz. – Czy biegaczka? – Serce Bentza zaczęło bić szybciej. Najchętniej wytrząsnąłby odpowiedzi z chłopaka. Tamtej nocy, gdy w Santa Monica skoczył z molo za Jennifer, kamery zarejestrowały biegacza. W noc śmierci Lorraine Newell także widział biegacza. A teraz? – Ona? On? Miał na sobie dres i czapkę. Nie wiem. Mogę już iść? – Nie. – Bentz myślał intensywnie. Dres i czapka w ciepły poranek... to przebranie. Na pewno. Zdawał sobie sprawę, że chwyta się brzytwy, ale chwyciłby się wszystkiego, co tylko doprowadzi go do żony. Z najwyższym trudem zachowywał pozorny spokój, choć wewnątrz się gotował. – Posłuchaj, Tony, chciałbym żebyś pojechał ze mną na posterunek i pogadał z rysownikiem. – O, nie. – Tony kręcił głową, jakby posterunek policji oznaczał czeluście piekielne. – Gliny? Nie ma mowy.