- Nie wiedziałem, że go znasz.

— odpowiedziała lady Rothley. — Caravargio... tak, dokładnie. Hrabia Vincenzo Caravargio — aż się język plącze! — Jesteś pewna, że tak się nazywa? — spytała Tempera. — Oczywiście — odparła lady Rothley. — Ależ Vincenzo Caravargio był przyjacielem ojca! — Wiem. Mówił mi o tym. — Zatem posłuchaj, belle-mère. Poznałam go kiedyś, więc musisz bardzo uważać na to, co mówisz. — Być może nie wywarłaś na nim zbyt silnego wrażenia. Jak dotąd nie wspominał o tobie, za to dużo mówił o twoim ojcu. Najwyraźniej mieli wspólne zainteresowania. — Oczywiście — powiedziała Tempera, prawie zniecierpliwiona. — Czyżbyś nie wiedziała, belle-mère, że hrabia Vincenzo Caravargio posiada jedną z najsłynniejszych w całych Włoszech kolekcję rzeźb? Willa Caravargia pod Rzymem jest bardzo znana, prawie tak dobrze jak willa Borghese. Papa często o niej opowiadał. — Nie interesuje mnie, co on posiada, i jeśli spróbujesz opisywać mi te wszystkie posągi, zacznę krzyczeć! — http://www.pol-dent.pl/media/ rozmawiały? - Uśmiechnął się kwaśno. - Zresztą, co ja mówię? Założę się, że jedna z nich już siedzi przy telefonie i przeciera ścieżkę. - Nie musisz być taki cyniczny! - Nigdy dotąd nie byłem... - Znów się uśmiechnął, tym razem raczej smętnie. - Rzeczywiście nie. Jeśli nawet miał jakiekolwiek wątpliwości, wystarczyło jedno spotkanie, by się przekonał, jak bezcelowe jest całe to przedsięwzięcie. 107 Zebrali się w pierwszą sobotę sierpnia w salonie, a zarazem gabinecie Zuzanny, w jej segmencie przy Muswell Hill. Był to

Imogen. - Głupia małpa! - Naprawdę trochę przesadnie go bronisz - oświadczyła Flic. - On wcale na to nie zasługuje. - Założę się, że w ogóle nie poszedł do pracy - dodała Imogen. - Na pewno tak! - wykrzyknęła Chloe. Sprawdź A więc dzisiejszy wieczór to wieczór pożegnalny. Może nawet dojdzie do pożegnalnego pocałunku. I na tym sprawa się zakończy. Tanner wróci do siebie, a Parker zostanie w Erie, gdzie jest jej miejsce. Jej zadanie dobiegło końca. Powinna się z tego cieszyć. Jednak z jakichś niejasnych powodów wcale tak nie było. - Może to, co zaraz usłyszysz, nie będzie takie złe - rzekł tajemniczo Tanner. - Bardzo wątpię. - No tak, to już pewne. On niedługo wyjeżdża. Na zawsze. I uważa, że dla niej to doskonała wiadomość. Bo tak być powinno. Jednak nie jest. Weszli na balkon. Shey ze zdziwieniem patrzyła, jak