Słysząc głos Edwarda, zaklęła pod nosem. - Wasza Wysokość... - Widzę, że zaczęła pani zwiedzać na własną rękę. - Podszedł bliżej, coraz bardziej zdumiony, że ta kobieta o wyglądzie starej panny tak bardzo go intryguje. - Owszem, zrobiłam sobie małą wycieczkę. Mam nadzieję, że nie ma w tym nic niestosownego? - Ależ skąd! - Wziął ją za rękę i zmusił, żeby na niego spojrzała. Miała coś takiego w oczach... Zresztą, może to nie oczy, tylko jej głos, spokojny, wyważony, taki... brytyjski. - Miałem coś do załatwienia w mieście - wyjaśnił - więc Jasper poprosił, żebym przy okazji po panią wstąpił. - To miłe z pana strony - odparła, choć wolałaby wracać z milczącym szoferem. Przynajmniej mogłaby w spokoju opracować kolejny raport. - I tak musiałem tu przyjechać. - Wzruszył ramionami. Zirytowało go, że cofnęła rękę. - Jeśli pani chce, chętnie pokażę pani całe Centrum Sztuki. W mgnieniu oka rozważyła wszystkie za i przeciw. Uznała, że kolejna wycieczka, tym razem w towarzystwie księcia, nie wniesie niczego nowego i w żaden sposób nie poszerzy jej wiedzy. Dlatego podziękowała mu i stwierdziła, że na dziś wystarczy jej wrażeń. - Nigdy dotąd nie byłam za kulisami - wyznała. - To królestwo Alice. Co do mnie, zdecydowanie wolę dobre miejsce w pierwszym rzędzie. - Swobodnie wziął ją pod rękę i poprowadził w stronę holu. - Jestem pewien, że Alice zaraz znajdzie dla pani jakieś zajęcie. Mnie zawsze zatrudnia do noszenia ciężkich skrzyń. - Właśnie do tego kobietom są potrzebni mężczyźni. - Zaśmiała się, zerkając na niego ukradkiem. - No tak, coraz lepiej rozumiem, dlaczego Alice odkryła w pani bratnią duszę. On też jej się przyglądał. Jadąc tu, chciał tylko wyświadczyć bratowej przysługę, teraz zaś cieszył się, że przyjechał do Centrum. Pomimo mało pociągającej powierzchowności lady Isabella wcale nie była nudna. Być może po raz pierwszy w życiu Bennett zwrócił uwagę na coś więcej niż tylko urodę. - Widziałaś już Cordinę, Isabello? Zwrócił się do niej po imieniu, co natychmiast zauważyła, ale postanowiła zignorować. - Jak dotąd, bardzo niewiele, Wasza Wysokość. Ale mam zamiar wszystko dokładnie obejrzeć. Słyszałam, że tutejsze muzea mają niezwykle bogate zbiory. Interesowała go ona, a nie muzealne skarby. - Lubisz wodę? - O, tak! Morskie powietrze jest takie zdrowe! Rozbawiony zatrzymał się na szczycie schodów. http://www.pokrycia-dachowe.info.pl Becky padła na podłogę. Ledwie zdołała podeprzeć się dłońmi. - Jak śmiałaś podnieść na mnie rękę?! Wiesz, kim jestem? - Jak najbardziej! Brutalem! - Chcesz wiedzieć, co spotkałoby rosyjską dziewczynę, gdyby się ośmieliła tak postąpić? Becky nie miała ochoty tego słuchać. Wstała chwiejnie, wciąż jeszcze oszołomiona uderzeniem. - Kazałbym ją chłostać, póki sama nie zaczęłaby błagać, żebym ją wziął. - Nie jestem twoją poddaną. - Dostałem cię w spadku. Nim zdołała się cofnąć, schwycił ją za włosy, odchylił jej głowę do tyłu i zajrzał w oczy. - Śmierć dziadka sprawiła, że znalazłaś się pod moją władzą aż do dwudziestego pierwszego roku życia. Pamiętaj! Już ja cię nauczę posłuszeństwa!
ramionami. - Lord Alec Knight, do usług. - Skłonił się przed nią uprzejmie, z ręką na piersi. Zastanawiała się, czy nadal sobie z niej kpi. - Nie musisz się bać - dodał. - Nic złego ci nie zrobię. Daję słowo, że przy mnie będziesz całkiem bezpieczna. Spojrzała na niego podejrzliwie - bezpieczeństwo może różnie wyglądać. Jednego była Sprawdź trochę o uczucia Draksa - mruknął potem. - To arogancka, arystokratyczna panna. Nie rozmawiaj z nią jak z równą sobie, bo wcale nie będzie chciała cię wysłuchać. - To znaczy, że mam jej schlebiać? - Tylko ten jeden raz. Jakoś zdołasz go wytrzymać. Cóż, jeśli musi trochę pokoloryzować, to trudno. Na prawdę przyjdzie czas później! Przez kilka minut pływała na plecach, a fałdy sukni rozpościerały się wdzięcznie wokół jej postaci. Z rozpostartymi rękami wpatrywała się w białe obłoczki na niebie tak błękitnym jak oczy Aleca. Wciąż jeszcze nie opuszczało jej zdumienie, że poświęcił dla jej sprawy apartament u Althorpe'a. Jeżeli przegra turniej, stanie się tak samo bezdomny i ubogi jak ona. Nie zamierzała jednak zaprzątać sobie tym głowy. Alec wydawał jej się teraz kimś zupełnie innym, o wiele bardziej stanowczym i walecznym niż przedtem. Wreszcie Parthenia weszła z powrotem do swojego wozu kąpielowego. Znakomicie! Becky odbiła się od dna i podpłynęła ku niemu, pozornie przypadkowo. Gdy książęca córka