Nowego Araratu mieli zwyczaj klękać nad wodą i nabożnie przyglądać się wysepce, gdzie przemieszkiwali, modląc się za całą ludzkość, święci pokutnicy. Ale o Pustelni Wasiliskowej, a także o jej legendarnym założycielu, opowiemy, jak obiecaliśmy, dokładniej. * * * Dawno, dawno temu, przed sześciuset, a może i ośmiuset laty (w szczegółach chronologii Żywot świętego Wasiliska nieco się plącze), przedzierał się przez dziewicze lasy pewien anachoreta, o którym wiadomo na pewno tylko to, że zwano go Wasiliskiem, że lat już liczył sobie niemało, życie przeżył trudne, a w początkach swoich jakoś wyjątkowo grzeszne, ale u schyłku opromienione światłem prawdziwej skruchy i żądzy zbawienia. Dla odkupienia poprzednich, występnie przeżytych lat mnich złożył ślub, że obejdzie całą ziemię i nie zatrzyma się, aż znajdzie miejsce, gdzie będzie mógł najlepiej służyć Panu. Niekiedy, w jakimś świętym klasztorze, bądź też przeciwnie – wśród bezbożnych pogan, wydawało mu się, że oto właśnie trafił tam, gdzie powinien pozostać pokorny zakonnik Wasilisk, ale szybko starca ogarniały wątpliwości – a może kto inny, tu przebywając, nie gorzej przysłuży się Najwyższemu? – i popędzany tą myślą, niewątpliwie zsyłaną mu z góry, ruszał dalej i nigdzie nie znajdował tego, czego szukał. I oto razu pewnego, rozsunąwszy gęste gałęzie świerkowego boru, zobaczył przed sobą modrą wodę, która rozpościerała się od samego skraju lasu aż hen, daleko, po chmurne niebo, z którym zlewała się w jedno. Przedtem nie zdarzyło się Wasiliskowi widzieć naraz tyle http://www.piknik-country.pl A kiedy Mikołaj Wsiewołodowicz pytająco uniósł brwi, wyjaśniła: – Jezus. Widział mnie pan w świeckim stroju, ale jestem zakonnicą, Jemu zaręczoną. Mniszka oczekiwała wszystkiego, ale nie tego, co nastąpiło. Twarz pięknisia, dotąd spokojna i lekko drwiąca, nagle zmieniła się: oczy błysnęły, rzęsy zatrzepotały, na policzkach wystąpiły różowe plamy. – Mniszka?! – zawołał. – Chrystusowa oblubienica? Purpurowy język ze wzburzeniem oblizał górną wargę i przeobrażony Mikołaj Wsiewołodowicz z przedziwnym, złowrogim chichotem podszedł blisko, bliziutko do pani Poliny. – Przed każdym bym ustąpił, niech tam. Tylko nie przed Nim! Ano popatrzymy! Ja bym umiał obronić swoją narzeczoną, a czy On potrafi? I już bez żadnej czułości, z samą tylko brutalną namiętnością, rzucił się na zaskoczoną damę. Rozerwał jej koszulę i zaczął obsypywać pocałunkami szyję, ramiona, piersi.
– Nie wiem. Nic nam nie wiadomo o korespondencji między nimi. Poza tym nie mogę znaleźć żadnych bliskich przyjaciół, powierników, którzy potrafiliby powiedzieć coś więcej o stanie psychicznym Avalon. Według współpracowników była miła, ale trzymała się na uboczu. Z rachunków telefonicznych nic nie wynika. Ani śladu potwierdzenia, że dzwoniła do Vander Zandena, więc albo kontaktowali się wyłącznie osobiście, albo za pośrednictwem komputera. A komputery są wyczyszczone. Sprawdź swojego życia i rozumu. Matwiej Bencjonowicz, żeby nie zdradzać wzruszenia, odpowiedział z brawurą: – Nic, władyko. Bóg da – zrobię, co trzeba, i na Maszy poród zdążę. Nie darmo lud mówi: Żyd zręczny, po sznurku biega, wszędzie zdąży. Kiedy jednak jechał bryczką do domu, brawura z niego opadła, na sercu zrobiło mu się bardzo ciężko i im bliżej domu, tym było ciężej. Jak powiedzieć żonie? Jak w oczy jej spojrzeć? Po prostu nie spojrzał. Od razu w przedpokoju pocałował ją w policzek i przytuliwszy, powiedział na ucho: – Maszeńko, aniele mój, tak się złożyło... Arcyważny wyjazd... Tylko na tydzień i odmówić w żaden sposób nie mogę... Postaram się jak najszybciej, najuczciwsze słowo honoru... Został natychmiast wypchnięty z objęć i zrugany surowymi, ale sprawiedliwymi słowami.