oczy, które sprawdzały, czy więzień przestrzega regulaminu.

– Akurat. – Wszystkie kobiety traktujesz w ten sposób? Nic dziwnego, że w twoim życiu została tylko praca. – Rainie, co się wydarzyło czternaście lat temu? – Spójrz, która godzina. Po północy. Muszę lecieć. – Czternaście lat temu. Dawno, ale nie na tyle, żeby zapomnieć, prawda, Rainie? – Spotkamy się rano? Mamy mnóstwo roboty. No ale przecież tak naprawdę nie należysz do zespołu dochodzeniowego. Jeden telefon i już cię nie ma, oboje o tym wiemy. – Rainie... – Przestań, do cholery! Czemu, kurwa nie możesz przestać? – Bo ja to ja! Bo nie jestem głupi i, Bóg mi świadkiem, zależy mi na tobie! I ja też nie jestem ci obojętny, inaczej nie przychodziłabyś do mojego pokoju co wieczór, szukając rozmowy. No więc proszę. Pogadajmy, Rainie. Chcesz mówić. A ja chcę słuchać. Dalej. Miejmy to już za sobą! – Nie wierzę w te wszystkie brednie. – A ja nie wierzę, że zapomniałaś nazwisko faceta, który ponoć zabił twoją matkę. Wypowiedział te słowa z brutalną siłą. Rainie zamarła. Przez chwilę myślała, że się przesłyszała. Niemożliwe. Nikt... Jak on... Serce dudniło jej w piersi. Ale to przecież Quincy. Dlatego odgadł. W końcu był najlepszym z najlepszych w FBI, a http://www.osk-ekspress.pl/media/ stało się to, co musiało się stać, albo pomógł jej wjechać na słup. - Był z nią w chwili wypadku? - Tak. - Boże! On zabił tamtego staruszka! - Kimberly z przerażenia zasłoniła usta dłonią. Nie rozumiała dlaczego, ale to wydawało się jeszcze gorsze. Mandy była osobą, która całe swoje życie budowała na błędnych decyzjach i ryzykownym postępowaniu. Kiedy matka zadzwoniła do niej rankiem po wypadku, to właściwie wcale nie była zaskoczona. Przypomniała sobie, że pomyślała „nareszcie", jakby gdzieś w głębi duszy od lat spodziewała się takiej wiadomości. Postępowanie Mandy zawsze mogło doprowadzić do czegoś takiego. Ale tamten starszy pan tylko wyszedł z psem na spacer. - Nie umarła na miejscu - powiedziała po chwili Kimberly, usiłując wziąć się w garść. - Mandy nie umarła. Nie wtedy. Czy to nie powinno było

Ojciec nigdy nie powiedział o sobie „dupek". Było to słowo, którego najwyraźniej miała nie używać. I to jej się podobało. Poczuła się jak ktoś wyjątkowy. To była ich pierwsza prawdziwie wspólna chwila, chwila bliskości ojca i córki. Potrafiła strzelać, a jej tata był prawdziwym dupkiem. 75 Od tamtej pory zawsze chodziła z ojcem na strzelnicę. Pod jego opieką Sprawdź - Jak długo jesteście małżeństwem? 152 - Nie podoba mi się ta rozmowa. Nie rozumiem, co się dzieje, ale to chyba niestosowne. - Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi. A przyjaciele mogą zadawać pytania, prawda? Przyjaciele mogą rozmawiać. - Tak, jesteśmy przyjaciółmi, ale nie zadajesz tych pytań w sposób przyjacielski. - Dlatego się denerwujesz? - Tak. - Bo zadaję za dużo pytań? - Tak sądzę. - Dlaczego? Co próbujesz ukryć? Doug James nie odpowiedział od razu. Popatrzył na nią przeciągle zupełnie