jabłku karmelkowym, po dwie porcje prażonej kukurydzy, wszystko to popijając

Niestety nie było tu zbyt wiele rzeczy, na których mógł zawiesić wzrok. Ginnie nie należała do zwolenników telewizji. Na zewnątrz panowały zupełne ciemności. Pokój wypełniały cienie. Teraz pozostawało tylko pożegnać się i życzyć sobie nawzajem, by przez całą noc nie dręczyły ich sny o uzbrojonych chłopcach i małych dziewczynkach biegnących przez tunele korytarzy. – Rainie – przerwał milczenie Quincy – mogę cię zaprosić na drinka? Rainie oniemiała. Nie spodziewała się tej propozycji. Przyjrzała mu się uważnie, usiłując zgadnąć, co to znaczy. Na drinka? Tylko na drinka? Randka z agentem specjalnym Piercem Quincy? Wydawał jej się człowiekiem, który żyje według ścisłych zasad. Ale teraz patrzył na nią łagodniej. Nie jak kolega po fachu, tylko jak mężczyzna. Zupełnie nie wiedziała, co z tym zrobić. Była zmęczona i zdenerwowana. Widziała za dużo śmierci, a jutro miała wstać o świcie, żeby znowu ją oglądać. Powinna zostać sama. Posiedzieć na werandzie, potrzymać zimną butelkę piwa i posłuchać pohukiwań sowy. Ale ogarnęła ją nieprzeparta chęć, żeby pójść do baru. Gdzieś, gdzie gra głośna muzyka, na parkiecie jest tłum, gdzie wszystkie kobiety są ładne, a mężczyźni mają błysk w oku. Mogła kogoś poderwać. Mogła dać komuś w nos. W noce takie jak ta nie była pewna, co by wolała. Wiedziała jednak, że jest córką swojej matki i nigdy nie ufała takim nastrojom. Idź do domu, Rainie. Znasz przecież ten schemat. Jednak zamiast odejść, jak zahipnotyzowana wpatrywała się w Quincy’ego. Mocny http://www.ortopedyka.net.pl/media/ kierowcy. W dłoni ściskała etui na kluczyk i uśmiechała się głupkowato. Chromowane zegary puszczały do niej oko. Zaokrąglona główka dźwigni zmiany biegów sprawiała wrażenie ciepłej i gładkiej. Tristan zajął miejsce pasażera. Właściwie nie patrzyła na niego. Jeszcze nie odjechała od krawężnika, a już była zakochana w tym samochodzie. - Widzisz ten srebrny guzik? - Wskazał na niewielki przycisk na etui od kluczyka, które trzymała w dłoni. - Wciśnij go. Wcisnęła i z boku etui wyskoczył klucz, zupełnie jak nóż sprężynowy. Zaskoczona omal go nie upuściła, a potem się uśmiechnęła. - Wielkie nieba, kto to wymyślił? - Prawdopodobnie spece od marketingu. Taki bajer, ale bardzo wygodny. Teraz wsuń go do staromodnej stacyjki. Tu są światła, tu wycieraczki, a tu hamulec ręczny. Przekręć.

Słyszałem tylko, jak Dorie krzyczy, że jakiś mężczyzna w czerni chciał ją zabrać. Ale Dorie ma zaledwie siedem lat i w przeszłości mieliśmy już problemy z jej wyobraźnią. Kiedyś przekonała całą swoją klasę, że nie mogą chodzić do łazienki, bo w muszlach czają się trolle pożerające dzieci. Nie mają państwo pojęcia, jaki może powstać bałagan, kiedy dwudziestu jeden siedmiolatków nie chce korzystać z toalet. Rodzice potem wydzwaniali do mnie tygodniami. Sprawdź - J a . . . No... - Pistolet, nóż? - Zastrzeliłem ją! - Otrułeś ją, dupku! - Quincy odczuł narastający gniew, ale opanował się i powiedział surowo: - Poczta kurierska dostarczyła jej paczkę od ukochanego: czekoladki nafaszerowane cyjankiem. To okropna śmierć. - Głupia dziwka - wymamrotał Albert. Widać było wyraźnie, że już nie czuje się taki pewny siebie. Palcami bębnił po blacie stołu. - Jak myślisz, w jaki sposób cię zabije? - Zamknij się! - kolejny raz spojrzał na zegar. - Trucizna? A może coś bardziej osobistego? Albert, jesteś dla niego ciężarem. Wielkim tłustym ciężarem, który dzięki Glendzie nigdzie nie może się schować.