powodu. Tu nie jest moje miejsce.

Rzeczywiście, ledwie rozdzwonił się dzwonek, do łazienki wpadło kilkanaście rozkrzyczanych podlotków. Otoczyły Glorię wianuszkiem. - Słyszałyśmy - zaczęła jedna z nich - o historii z siostrą Margueritą. To prawda, że masz szlaban i że nie pójdziesz na fuksówkę? - Prawda. - Gloria obojętnie wzruszyła ramionami. - Niektórzy ludzie są kompletnie wyprani z poczucia humoru. Dziewczyna zwana Missy parsknęła śmiechem. - Chciałabym widzieć jej minę, kiedy zobaczyła cię w kaplicy, jak siedzisz rozparta w ławce, z romansem na kolanach i pogryzasz komunikanty. - To było dobre - przyznała Gloria, przerzucając włosy przez ramię. - Gorzej, że zabrała mi książkę akurat wtedy, kiedy zaczęły się momenty. Missy pokręciła głową. - Zaczynasz przesadzać. Jeść hostię, ot tak sobie... To chyba grzech, nie? Gloria wzniosła oczy do nieba. - Gadasz zupełnie jak siostra. Były jeszcze nie poświęcone, niczym nie różniły się od chipsów. Do łazienki weszło kilka nowych dziewcząt, szepcząc między sobą i chichocząc. Kiedy zobaczyły Glorię, dołączyły do otaczającego bohaterkę dnia gęstego wianuszka. - Widziałyście, co ma dzisiaj na sobie nasza sierotka Marysia? - zagadnęła jedna z nowo przybyłych, marszcząc nosek z niesmakiem. - Jej bluzka wygląda, jakby miała dziesięć lat. Zresztą nawet gdyby była nowa, też byłaby paskudna. Ordynarny nylon. Gloria słuchała z politowaniem. Większość uczennic u niepokalanek wywodziła się rzeczywiście z bogatych nowoorleańskich rodzin, ale szkoła czasami przyznawała stypendia wyjątkowo zdolnym dziewczętom. Jedna z nich była właśnie obiektem kpin. Gloria prawie jej nie znała, ale słyszała, że jest wybitna. - To żałosne - oznajmiła Bebe Charbonnet, rzucając okiem na swoje odbicie w lustrze. - Nie do wiary, że ktoś taki ma wstęp do niepokalanek. Moi rodzice muszą płacić ciężkie pieniądze. Każdy powinien płacić. - Jasne, nie można zaniżać standardu – zauważyła Gloria z przekąsem. - To że jest zdolna, nie oznacza jeszcze, że może chodzić do niepokalanek, no nie? Bebe była zbyt głupia, by wyczuć sarkazm w głosie koleżanki. - Dokładnie - przytaknęła skwapliwie. - Ona do nas nie pasuje. Jeśli o mnie chodzi, na pewno nie będę się z nią zadawać. Otworzyły się drzwi i do łazienki weszła budząca niechęć panienek dziewczyna. Zrobiło się raptem cicho, małe snobki odwróciły wzrok, udając, że nie widzą przybyłej. Glorii zrobiło się żal dziewczyny, która wyglądała na kompletnie zagubioną, choć głowę trzymała dumnie i wysoko. Ruszyła w kierunku kabin, ale Bebe i kilka innych zagrodziło jej nagle drogę. Kiedy spróbowała obejść barykadę, panienki także się przesunęły. http://www.ortopedawarszawa.net.pl/media/ - Cieszę się, że staje się pan coraz bardziej uprzejmy. - W głębi duży żałowała, że stosunki między Lucienem a jego kuzynką znacznie się poprawiły. - Wspomniała, że widziałaś dzisiaj lady Welkins. Ręce jej zadrżały. - Graj dalej, proszę. To „Mad Robin”, prawda? Nie słyszałem go od dawna. I nigdy w tak dobrym wykonaniu. Starał się ją ugłaskać, ale nie miała nic przeciwko temu. - Ulubiona melodia mojej rodziny. - Nie chciałem cię zdenerwować, Alexandro, tylko się upewnić, że wszystko w porządku. Lady Welkins cię nie widziała, prawda? - Nie. - Dobrze się czujesz? Zamknęła oczy i pozwoliła, żeby muzyka sama spływała spod jej palców.

- Coś jeszcze? - To, co tutaj powiemy, zostanie między nami, chyba że wcześniej uzgodnimy inaczej. - Dobrze. Na razie nieźle. Po prawdzie, nie spodziewał się, że dziewczyna będzie umiała powziąć jakąkolwiek decyzję. Może rzeczywiście przy odpowiednim mężczyźnie stanie się kimś więcej niż ładną gąską. Wkrótce się przekonają. Sprawdź Puściła go i ujęła diuka pod ramię. - Pozwól, że przedstawię cię Rose Delacroix, wuju - powiedziała, żałując, że nie może wybiec z płaczem w noc. Jak Lucien śmiał? Jak oni wszyscy śmieli? Jeśli sądzili, że ten publiczny pokaz wymaże z pamięci dwadzieścia cztery lata, a zwłaszcza pięć ostatnich, czekała ich wielka niespodzianka. Rozmawiając z Monmouthem, Rose i Fioną, Alexandra uśmiechała się wdzięcznie, lekceważąc wściekłość pani Delacroix. Luciena ogarnął niepokój. - Idzie lepiej, niż sądziłem - stwierdził Robert, podążając za jego wzrokiem. - Na to wygląda. Może powinien był przygotować ją na tę chwilę. - Twoja ciotka sprawia wrażenie, jakby zaraz miała wybuchnąć. Kiedy zamierzasz ogłosić nowinę?