- Nie, i tak zrobiłeś mi uprzejmość. - Słuchaj, nie wiem, kim ona dla ciebie jest, lecz na twoim miejscu zadałbym jej wiele pytań. - Na pewno tak uczynię. Bryce pożegnał się i odłożył słuchawkę. - Wychodzę na resztę dnia - rzucił sekretarce, postanowiwszy, iż musi znaleźć Klarę i dowiedzieć się od niej wszystkiego. Zastał ją w pokoju Karoliny. Trzymała w ramionach jego córeczkę i coś nuciła. Ten widok sprawił, iż znienawidził siebie za to, co miał za chwilę powiedzieć, skoro zyskał dowód, że od początku go oszukiwała. Klara położyła dziecko do łóżeczka, okryła je i pogłaskała po główce. Potem pocałowała Bryce'a na powitanie, a on odwzajemnił pocałunek, pragnąc odegnać czarne myśli. Powtarzał sobie, że ją kocha i nie dba o nic, lecz to nie była prawda. Gdy odchyliła głowę, spostrzegła jego chmurny wzrok. - Co się stało? - spytała. W milczeniu wziął ją za rękę i zaprowadził do dużej sypialni. - Ach, już wiem - roześmiała się. - Nie wiesz. - Dlaczego tak się zachowujesz? - spytała, widząc jego surowe spojrzenie. Wziął ją w objęcia i powiedział z powagą: - Chcę przeżyć z tobą życie. Pragnę czegoś więcej niż luźnego związku, a jednak w każdej chwili mogę cię stracić. - Nie stracisz. - Więc wyznaj, co przede mną ukrywasz. Popatrzyła na niego i uświadomiła sobie, że nadszedł moment, którego się obawiała. - Nie możesz mi zaufać? Cokolwiek to jest, widzę, jak cię pożera. Próbujesz to ukryć, ale ja widzę - dodał. - Och, Bryce - jęknęła, kryjąc twarz na jego piersi. Przytulił ją i pomyślał, że chyba jest świadkiem pod policyjną ochroną i będzie zeznawała w jakimś procesie. - Zaufaj mi, kochanie - poprosił. Wspięła się na palce i pocałowała go. http://www.ortopedawarszawa.info.pl/media/ - Świetnie. Po wyjściu ze sklepu Wallace'a, ruszyli przed siebie żwawym krokiem. Daubner ledwo za nimi nadążał. O tej porze Pall Mall nie była jeszcze bardzo zatłoczona, ale już wkrótce kluby miały zapełnić się gośćmi. W sezonie zdobycie dobrego stolika w Mayfair wymagało walki na śmierć i życie. Lucien zwykle ją wygrywał. - Wybierasz się wieczorem do Calverta? - Jeszcze się nie zdecydowałem. Robert spojrzał na niego badawczo. - A co z „ucieczką przed harpiami”? Hrabia nie zamierzał mówić, jakie wrażenie zrobiła na nim panna Gallant, a tym bardziej, że chwilowo woli jej towarzystwo niż kolejną hulankę u Calverta. - Boisz się, że beze mnie nie wpuszczą takiego szczeniaka? - Rzeczywiście ty jesteś moją kartą wstępu do londyńskich domów rozpusty - przyznał
- On... nie jest taki. On... - Liz rozszlochała się na dobre, jej ciałem wstrząsały gwałtowne łkania. - Gdyby go pani poznała... porozmawiała z nim... - Nie muszę. Wiem, kto zacz. - Hope zdecydowanym ruchem włożyła rękawiczki. - I o tobie też już swoje wiem. Czy choćby raz przyszło ci do głowy, żeby porozumieć się z siostrą Margueritą albo ze mną? Czy pomyślałaś, że Gloria rujnuje sobie życie? Że potrzebuje wsparcia i rady? Liz podniosła mokrą od łez twarz. - Ona jest moją przyjaciółką. Nie mogłam... Musiałam jej pomagać. Ona tak bardzo go kocha. - Kocha? - Hope spojrzała na Liz z zawziętą wrogością. Nachyliła twarz ku dziewczynie i wysyczała: - Nie pozwolę Glorii zejść na złą drogę. Zrozumiałaś? Gloria jest inna, łatwo ulega pokusom. Przypilnuję, żeby nie miała tych pokus. Zrobię wszystko, jeśli będzie trzeba. Liz zadrżała, jakby dotknęła ją lodowata ręka śmierci. Biedna Gloria, pomyślała ze współczuciem. Mieć za matkę kogoś takiego jak Hope St. Germaine. Nie do wyobrażenia. Sprawdź - Przepraszam, milordzie. Doradca wycofał się pospiesznie. - Coś pani zaczęła mówić, Alexandro - przypomniał jej Lucien. - Nie wyrażę zazdrości, bo jej nie czuję. Podeszła do biurka, a po chwili wróciła na dawne miejsce. Ozdobiona perełkami suknia iskrzyła się w blasku ognia. - Więc po co pani przyszła? - szepnął. Puls mu przyspieszył. Ta suknia to mimo wszystko nie był błąd. - Chciałam zapytać, dlaczego gani pan kuzynkę i ciotkę za zachowanie, skoro pańskie jest dziesięć razy gorsze? Uśmiechnął się szerzej. - Aż dziesięć razy? Dziwne, że jeszcze w ogóle ktoś mnie toleruje. - Właśnie.