Ściemniło się ostatecznie. Mdła gwiezdna poświata uwięzła między wierzchołkami drzew, nie dosięgając ziemi. Całą wiorstę przekroczyliśmy w pełnym milczeniu, ramię przy ramieniu, nie czując zmęczenia, potęgowane przez ssanie w żołądku. Las śledził nas tysiącem oczu - wpierw urojonych, a potem zupełnie realnych. Pierwsza nie wytrzymała Orsana: - Nie podoba mi sięich kompania! - I demonstracyjnie obnażyła miecz. - No po co tak kategorycznie? - miękko zarzucił jej Rolar. -- Wilki - znachorzy linka. - Ja nigdy nie ufałam lekarzom samoukom - przewarczała dziewczyna, w napięciu wpatrując się w ciemność. -- Za twoje pieniądze i tak zagoili by ciebie na śmierć. Patrzcie no, urządzili konsylium... Ktoś w zieleni bezszelestnie krążył wokół nas. Mimowolnie przyśpieszyliśmy kroku. Wilki się nie opóźniały. Szare cienie migały pośród pni, jeden chodził po drodze po naszych śladach, nawet nie próbując ukryć swojej obecności. - Nie niepokójcie się, latem wilki będą napadać tylko na samotnych i bezbronnych podróżników – niepewnie powiedział Rolar. - Ty jeszcze powiedz, że złożyli ślubu wegetarianizmu. -- Najemniczka była nastawiona dość pesymistycznie. Wampir nie znalazł odpowiedzi. Honorowa eskorta mnożył się. Dwie smugi migotały wzdłuż poboczy, w lesie potrzaskiwały gałęzie pod ciężkimi łapami. - Tobie nie wydaje się, że dla takiej ilości wilków my jesteśmy samotni i bezbronni? - drżącym głosem przypuściłam. -- Pomów z nimi, co? Napomknij tak między innymi, że my starzy, niesmaczni i chorzy na dżumę... - Ja? - zdziwił się Rolar. -- Kto ci powiedział, że umiem rozmawiać z wilkami? - Ty przecież potrafisz się w nie przekształcać! - No i co? To dwie różne rzeczy. Chodźcie bliżej do pobocza. - Po co? - Róbcie, co wam mówię! - ryknął wampir. - Tam też są wilki! - spróbowała sprzeciwić się Orsana. - Są wszędzie, więc jaka różnica? Po cichu przesunęliśmy się do skraju drogi. Wilki, podtrzymując dystans, cofnęły się w głąb gęstwiny. Ich niezrozumiałe zachowanie działało na nerwy bardziej, niż sama ich obecność. Jeżeli oni chcą na nas napaść, to dlaczego tego nie robią? - I co, ugrzęźli za nami? - powtórzyłam głośno. http://www.opieka-medyczna.net.pl/media/ - Wszystko jedno. Maggie odgarnęła część zdjęć i położyła Laurę na łóżku. - Nie zostawisz jej chyba tutaj! - wykrzyknął. - Tylko na chwilę. Jeśli chcesz coś zjeść, musisz się poświęcić. - Zaczekaj! - Chciał poinformować Maggie, że już nie jest głodny, ale zdążyła wyjść. Skrzywił się okropnie i wyrwał zdjęcie spod stopki niemowlaka. - Niczego nie ruszaj - pouczył dziecko i wrócił do swojego zajęcia. A jednak już po chwili zerkał znowu na Laurę. 62 Całkiem sympatyczne stworzenie, pomyślał. Tylko
do niej wolno. - ...ale nie nastąpiło - ciągnęła Clare - więc sama musiałam się tym zająć. Odsunął się, ale wciąż zaciskała palce na jego koszuli. - Tak mi przykro - mówiła bez cienia żalu w głosie. - Sprawdź okularach, kupionych z Lizzie w Londynie tuż przed wyjazdem. - Cześć, kochani - przywitała ich, podchodząc. Sophie siedziała pod parasolem dwie leżanki dalej, gawędząc z koleżanką w tym samym wieku. W różowym biki-ni i baseballowej czapeczce wyglądała wprost rozkosznie. - Cześć, mamo. - Jack podjechał płynnie bliżej. - Witaj, kochanie - rzekł Christopher. - Dlaczego już nie śpisz? - Chciałam być jak najdłużej z wami. Rzuciła torbę na stolik między mężem a synem, cmoknęła Jacka w policzek i obejrzała się na