Flic otworzyła usta, ale nie mogła wydobyć głosu.

- Co tu robi policja? - Ci z pogotowia ich wezwali - wyjaśniła Sylwia. - To ustalona procedura w takich sytuacjach. „Przypadek tego rodzaju" - powiedział tamten konstabl. Sylwia podniosła na niego oczy. - Dlatego, że wypadła. - Rozumiem. - Matthew zerknął na Chloe, która siedziała teraz na podłodze tuląc Kahlego, który tym razem w ogóle go nie przywitał. Matthew popatrzył na Sylwię. - Muszę ją zobaczyć. Pokiwała głową. - Oczywiście, że musisz. Wybacz, że nie ruszam się z miejsca. - Nie gadaj głupstw, Imo cię potrzebuje. Izabela wspomniała, że lekarz dał Flic jakiś środek? - Dostała zastrzyk - odpowiedziała Chloe z drugiego końca pokoju. - Bo zaczęła krzyczeć i nie mogła przestać. Ja też krzyczałam, kiedy znalazłam mamusię. Matthew spojrzał ze zgrozą na teściową, ale ta przytaknęła milcząco. http://www.operacje-plastyczne.org.pl/media/ jest z Parker. Zawsze miała takie obawy. - Mówiła ci o tym? - Może nie zwierzała mi się z detalami, ale jesteśmy przyjaciółkami, więc nie potrzeba wielu słów, by wiedzieć, w czym rzecz. To jak, tęsknisz za swoją ostatnią dziewczyną? - Nie - odparł Tanner. - Tamten układ i tak trwał dłużej, niż powinien. To była pomyłka, od samego początku. Stephana widziała się w roli damy brylującej na salonach, podczas gdy rzeczywistość... - urwał. - To ciężka praca - dokończyła za niego Shey. - Właśnie. Masz rację, mówiąc, że kobiety, z którymi się stykam, widzą we mnie przede wszystkim przyszłego króla. Nieważne, jaki naprawdę jestem. Marzy się im rola

- Więc przypomina pan sobie, gdzie był w tym czasie? Matthew kręcił głową, wciąż wytrącony z równowagi. - Niezbyt dokładnie. Przypuszczam, że albo w restauracji, albo na werandzie. - Znów zerknął na Crockera i znów nie znalazł u niego pomocy. - Dlaczego pyta mnie pan o śmierć mojej żony? Pański kolega, detektyw... - Daremnie próbował sobie przypomnieć nazwisko. Sprawdź Lorenzo był już po drugiej stronie holu. - Znaleźć sobie żonę. Jakąkolwiek, byle nie ciebie. - Nie pozwolę ci poślubić innej kobiety. - Nie możesz mnie powstrzymać. Potrząsnęła głową. - Nie znajdziesz nikogo, Lorenzo, a przynajmniej takiej, którą byłbyś skłonny zaakceptować. Nie w tak krótkim czasie. Jesteś zbyt dumny, by poślubić zwykłą dziewczynę bez pozycji i koligacji, a poza tym... - Przerwała i obrzuciła go szyderczym spojrzeniem. - Jeżeli będzie trzeba, wszystkim opowiem o dziecku, którego kazałeś mi się pozbyć. - To było dziecko twojego kochanka - przypomniał jej. - Sama mi to powiedziałaś. - Ale innym powiem, że to było twoje dziecko. Wiele osób wiedziało, że Gino uważał, że się we mnie kochasz. - Powinienem był mu powiedzieć, że cię nienawidzę. - Nie uwierzyłby ci. - Caterina była wyraźnie zadowolona z siebie. - Tak samo jak nie uwierzyłby, że dziecko nie było jego. Jak to jest być odpowiedzialnym za odebranie życia nienarodzonemu dziecku, Lorenzo? Ruszył ku niej z taką furią w oczach, że rzuciła się do drzwi, otworzyła je szarpnięciem i wybiegła na zewnątrz. Lorenzo zaklął i wrócił do stołu, na który rzucił testament babki. Kiedy notariusz zdołał się z nim w końcu skontaktować i uprzedzić o swoich obawach, o tym, że Lorenzo będzie się musiał ożenić, żeby odziedziczyć Castillo, ale i o tym, że udało mu się usunąć imię Cateriny z testamentu, przepełniła go wściekłość i niedowierzanie. Gdyby nie interwencja starca, Caterina sprytnie złapałaby go w pułapkę. W jednej sprawie nie myliła się. Chciał dostać Castillo. Na razie jednak musiał ochłonąć. Pospieszył na dziedziniec, wdychając ostre powietrze, wolne od duszącej woni ciężkich perfum Cateriny.