- Ale Zuzanna dzwoniła do mnie i prosiła, żebym przyjechał. - Tak? - W głosie dziewczynki wyraźnie zabrzmiała czujność. Sanitariuszka znów wynurzyła się z wnętrza wozu. Była krótko ostrzyżoną blondynką około trzydziestki. - Pojedzie pan z nami? - Czy nic jej nie dolega? Bo przedtem dość długo nie dawała się obudzić. Zastanawialiśmy się, czy... - Znowu się rozkaszlał. - Była w porządnym szoku i prawdopodobnie nawdychała się dymu. - Poklepała Chloe przyjaźnie po ręce. - Tak czy inaczej, jest w całkiem niezłej kondycji, prawda, malutka? Matthew zerknął za siebie i zobaczył, że Kat wykłóca się ze strażakiem, żeby ją wpuścił za taśmę. - Na razie tu zostanę - odrzekł z wysiłkiem - muszę z kimś jeszcze porozmawiać. - Pan też wymaga opieki. - Kobieta zmierzyła go wzrokiem. - Za długo przebywał pan w dymie, mógł pan sobie poważnie zaszkodzić. Wtem rozległ się donośny krzyk protestu i wszyscy odwrócili głowy. Przy drugim ambulansie stała grupka ludzi. W świetle http://www.odnowahodyszewo.pl/media/ — Miałem nadzieję, że pan to powie, panie Bates — powiedział jeden ze służących. — Chętnie bym coś przekąsił! Inny rzucił jakiś żart o łakomczuchach i wszyscy poszli korytarzem do pomieszczeń gospodarczych, ich głosy i kroki powoli oddalały się, aż ucichły zupełnie. Na ten właśnie moment czekała Tempera. Wiedziała, że panny Briggs i Smith przyjdą na obiad o zwykłej porze i nie będą zbyt zainteresowane jej nieobecnością. Tempera spóźniała się często, a one zdecydowanie wolały plotkować same. Zamknąwszy drzwi pokoju lady Rothley, Tempera wyszła na półpiętro i po grubym miękkim dywanie pośpieszyła ku schodom, które
Lorenzo obrzucił ją drwiącym spojrzeniem. - Nie bądź śmieszna. Nie chcę, żebyś mi pomogła znaleźć żonę. Chcę, żebyś ty została moją żoną - wyjaśnił sucho. ROZDZIAŁ TRZECI - Chcesz, żebym została twoją żoną? - powtórzyła wolno. - Przykro mi, ale... - Nie zamierzasz wychodzić za mąż. Nigdy. Tak, wiem - przerwał jej Lorenzo lekceważąco. Sprawdź - Ten korytarz to dawna droga do wieczności - wyjaśnił beznamiętnie Lorenzo. - Prowadził do lochów i sali tortur. - Do sali tortur? - Jodie usłyszała w swoim głosie odrazę. Lorenzo wzruszył ramionami, przekręcił klucz i otworzył ciężkie drzwi. - Sztuka wojenna kieruje się swoimi prawami. - W średniowieczu zapewne tak było - przyznała Jodie. - Ale... - Nie tylko w średniowieczu - przerwał jej. Wyglądał w tej chwili tak złowrogo, że zadygotała. Za drzwiami znajdowało się ogromne, nisko sklepione pomieszczenie. Pod jedną ścianą stały puste półki na wino, ze sklepienia kapała wilgoć. - Wszystko w porządku. - Lorenzo podążył wzrokiem za jej zaniepokojonym spojrzeniem na sufit. - Tu jest zupełnie bezpiecznie, a chłód, chociaż nieprzyjemny, też ma swoje zalety. Więziono tu przez pewien czas pierwszego męża mojej babki - dodał w zamyśleniu. - Był przeciwny Mussoliniemu i popełnił błąd, mówiąc to głośno. Został więc uwięziony i torturowany w swoim własnym domu. Moja babka nigdy się z tym nie pogodziła. Często mi o tym opowiadała. Gdyby miała wybór, wolałaby zamieszkać w jakimś konwencie, ale przyrzekła mężowi, że zostanie w Castillo. Jej małżeństwo z moim dziadkiem zostało zaaranżowane przez jej pierwszego męża, kiedy umierał z powodu urazów zadanych podczas tortur. Ukradziono wtedy z Castillo wiele dzieł sztuki i opróżniono półki z wina. Ale jednego skarbu nie mogli zabrać. Jodie rozejrzała się w niedowierzaniu po zimnym, podziemnym pomieszczeniu. - Tutaj jest coś cennego? Lorenzo potrząsnął głową. - Nie tu. Chodźmy. - Poprowadził ją do małych drzwi, które otwierały się na kolejne schody. - Wiodą do głównego salonu - wyjaśnił. - Do apartamentu Cateriny? - zapytała Jodie niespokojnie. - Caterina zajmuje apartament babki, przylegający do salonu, dlatego używam właśnie tych, a nie głównych schodów.