rozwój swoich podopiecznych, może nawet brał udział w ich ślubach, podziwiał

– Cóż my wciąż o skomplikowanych węzłach rozprawiamy? – mówił. – W rzeczy samej naplątane jest tu tak, że mózg się przewraca. Ale nie darmo ludzi mojego stanu mistrzami kruczków nazywają. My, sądownicy, jesteśmy mistrzami w zaplątywaniu kłębków i robieniu zakrętasów. Czasem taki węzełek uda się nam zadzierzgnąć, że niech się antyczny Gordios schowa. Ale za to i w rozplątywaniu takich kłębuszków nikt nam nie dorówna. Tak czy nie tak? – Tak – z tęskną miną potwierdził przewielebny, popatrując na drzwi, czy nie wraca Pelagia. – A jeśli tak, to do Nowego Araratu jechać powinienem ja. Tym razem mamy bezpośrednie podstawy do podjęcia w pełni oficjalnego, choćby nawet tajnego śledztwa. Policmajster, który podniósł na siebie rękę, to sprawa niebagatelna. To już nie zabobon ani gra rozhisteryzowanej wyobraźni, tylko coś niesłychanego. Naszego Antoniego Antonowicza ministerstwo o to przyciśnie, a i Najjaśniejszy Pan zażąda, od niego wyjaśnień. – Tak, gubernatora niewątpliwie przycisną. – Mitrofaniusz bezwolnie pokiwał głową. – A więc trzeba będzie wiedzieć, co odpowiadać. Wasza przewielebność sam w żaden sposób jechać nie może, proszę o tym nawet nie myśleć. Ani ze względu na swą godność, ani z punktu widzenia prawa archijerej nie może zajmować się dochodzeniem w sprawie kryminalnej związanej z samobójstwem. – No to jedźmy razem. Ty zajmiesz się tajnym śledztwem w sprawie okoliczności śmierci Lagrange’a, a ja Czarnym Mnichem. – W oczach władyki znów zabłysł poprzedni ogień, ale http://www.oczyszczalnie-sciekow.org.pl o Quincym, o jego intensywnym spojrzeniu. Myślała o Charliem Kenyonie i Dannym O’Grady, i wszystkich sprawach, które nie dawały jej spokoju. W końcu usnęła. Godzinę później obudziła się z krzykiem. Leżała na podłodze, ciało matki było tuż obok, a ktoś stał na werandzie i przyglądał się jej. Facet w czerni! Facet w czerni! Rainie rzuciła się do sypialni. Musiała zdobyć broń. Technicy zabrali jej glocka 40 do testów. Zaczęła wyrzucać zawartość szafy, aż w pudełku na buty znalazła stary pistolet. Wybiegła w zimną noc. Weranda była pusta. Żadnego faceta. Żadnego intruza. Więc to tylko gra wyobraźni. Pozostałości potwornego koszmaru. Drżąc, wróciła do salonu. Z pistoletem w ręku zwinęła się w kłębek pod kocem i patrzyła w biały sufit, wmawiając sobie, że nie widzi na nim krwi. Nie możesz sobie tego robić, Rainie. Jesteś na to zbyt mądra. Ale najwyraźniej nie była, bo noc ciągnęła się w nieskończoność.

się rękami o blat. – Zabiję cię, judaszu! – drze się Ziobro. Wydaje się, że zaraz spełni groźbę gołymi rękami. Gruszczyński z Rozumowskim rzucają się na niego i wykręcają mu ręce. – Spokojnie, syneczku, spokojnie. Powiedz Sprawdź chwili w pełni mnie zadowalało. „W jesienne noce na wyspach – powiedział – ze względu na szczególne nasycenie powietrza ozonem i efekty zwierciadła wodnego zdarzają się nierzadko wszelkiego rodzaju omamy optyczne. Czasami, zwłaszcza w świetle księżyca, można zobaczyć, jak po jeziorze porusza się czarny słup, który jakiejś poetycznej lub religijnej naturze może i przypomni mnicha w stroju pokutnika. W rzeczywistości jest to zwykła trąbeczka”. „Co?” – nie zrozumiałem. „Trąbeczka, maleńka trąba powietrzna. Może być lokalna: wszędzie cisza, a w jednym miejscu, wskutek figli ciśnienia atmosferycznego, nagle powstaje strumień powietrza, i to dosyć żwawy. Taki powiew podchwyci z wybrzeża opadłe liście, kurz, zakręci razem jedno i drugie, zwinie w kształt stożka i już ma pan swojego Czarnego Mnicha. Zwłaszcza jeśli spodziewa się pan go zobaczyć”.