poważną minę. – Nie ma mowy. Niby jak miałaby to zrobić?

Serce zamarło mu w piersi. W żyłach popłynął lód. Jennifer! Albo jej sobowtór. Albo cholerny duch. W każdym razie stała tam, na dziedzińcu, w długim posępnym cieniu wieży kościelnej. Bentz nie wierzył własnym oczom. Co sił w nogach pobiegł schodami w dół. Pchnął drzwi, wypadł na zewnątrz. W chorej nodze pulsował ból. Z bijącym sercem biegł po nierównych kamiennych płytach. Zaczepił stopą o brzeg płyty. Nie upadł, ale z bólu musiał zwolnić. Spojrzał na dziedziniec. Pusty. Ani śladu Jennifer. Cholera! Na ciemnym, pustym placu nie było żadnej kobiety, żywej czy umarłej. Zawrócił i rozglądał się uważnie, przeklinając się, że ją sobie wyobraził – pewnie widział tylko rzeźbę. Czyżby umysł przetworzył rzeczywistość w coś, co chciał zobaczyć? Czego się spodziewał? Czyżby to tylko siła sugestii? Niemożliwe! Rozszalałe serce, przyspieszony puls i gęsia skórka na karku dowodziły, że wizja była bardzo rzeczywista. Oddychał głęboko nocnym powietrzem, starał się myśleć logicznie. http://www.nozoil.pl/media/ Chwyciła torebkę i wstała gwałtownie. – Oby szybko. Rozdział 5 Powinna była mu powiedzieć. Jak mogła tak stchórzyć? O1ivia wyszła spod prysznica, owinęła się ręcznikiem. Para zasnuła mgłą lustro w łazience. Przetarła je dłonią. Bentz tego ranka wyjechał, teraz pewnie zbliża się już do Los Angeles. Niedobrze, że pozwoliła mu wyjechać, nie mówiąc o dziecku. Ale na myśl, że będzie taka, że stanie się bezbronną kobietką, która wykorzysta wszystko, nawet nienarodzone dziecko, żeby powstrzymać mężczyznę przed tym, co we własnym mniemaniu musi zrobić, nie dawała Olivii spokoju. Nie chciała ograniczać ukochanej osoby. Nie chciała, by został przy niej kierowany wyrzutami sumienia, a przecież jasno dał jej do zrozumienia, co sądzi o

Hairy S uniósł łeb z posłania na podłodze. Nastawił uszy, z nadzieją zamerdał ogonkiem. – No pewnie – mruknęła. – Chodź do mnie! Nie czekał na dalsze zaproszenie, poderwał się z posłania, rozpędził i wskoczył na łóżko. Polizał ją serdecznie, a potem ukrył się pod kołdrą. Olivia opadła na posłanie. Głaskała go po łebku. Przytulił się do niej ciepłym ciałkiem. To nie to samo co bliskość męża, ale na razie musi jej wystarczyć. Jej mąż. Co on Sprawdź boskie! I nie wierzysz w duchy. Nie zapominaj o tym z łaski swojej, dobrze? Stał tam jeszcze chwilę, usiłując zrozumieć, co się z nim dzieje. Nie wierzył, że traci rozum, i nie wierzył w duchy. Nieboszczki nie zjawiają się ot, tak sobie. Więc co robisz tutaj, na cmentarzu? Nie znalazł odpowiedzi. Wrócił do samochodu rozpalonego od słońca. Zostawił otwarte drzwiczki, siadł za kierownicą, przekręcił kluczyk w stacyjce, żeby uruchomić klimatyzację. W miarę jak wóz się ochładzał, studiował wizytówkę Hayesa. Po jednej stronie widniał oficjalny napis i numer posterunku; na drugiej przed laty pospiesznie nabazgrano numer telefonu. Wystukał prywatny numer i usłyszał bezbarwny metaliczny głos, który go poinformował, że numer jest nieaktualny. – Świetnie. Odwrócił wizytówkę i spróbował jeszcze raz. Tym razem zadzwonił na posterunek i