- Uwięziłem cię w piwnicy, Alexandro. Moja cierpliwość zaczęła się wyczerpywać.

Hope sięgnęła ponownie po szczotkę. - Jeśli się dowiem, że mnie okłamujesz, ukarzę cię. A jeśli zgrzeszyłaś przeciwko Bogu... to tego pożałujesz. Gloria pokręciła głową. - Nie zrobiłam nic złego, mamo. Ja naprawdę... - Poślę cię w takie miejsce - ciągnęła Hope, napawając się przerażeniem córki - gdzie nie będziesz wystawiona na pokusy. Gdzie wiedzą, jak postępować z krnąbrnymi pannicami. Gloria cofnęła się o krok, blada jak płótno. - Wyślesz mnie... z Nowego Orleanu? - W ostateczności, ma się rozumieć. Wiem, jak bardzo tęskniłabyś za domem i za swoimi przyjaciółkami, ale jeśli będę musiała, zrobię to. Zrozumiałaś? - zapytała Hope z uśmiechem. Gloria przytaknęła bez słowa. - To dobrze. A teraz idź. Wyglądasz na zmęczoną, a jutro musisz wstać wcześnie na mszę. Pora spać. Gloria zatrzymała się jeszcze w progu. - Powiedz... tacie ode mnie dobranoc. I że chciałabym... - Zamilkła ogarnięta nagłą paniką. - Nieważne. - Dobrze. Zamknij za sobą drzwi - rzuciła Hope, odwracając się do lustra. Ledwie córka zniknęła, szczotka wypadła Hope z ręki, przewracając buteleczki z kosmetykami. W powietrzu rozszedł się zapach perfum, Hope spojrzała na skrwawione nadgarstki. Krew ofiarna. Jak Krew Chrystusa Ukrzyżowanego. Ciemności domagają się Baranka... Uniosła wilgotne, klejące się dłonie do twarzy. Zapach krwi mieszał się z zapachem perfum, przyprawiał o mdłości. Zerwała się od toaletki i pobiegła do łazienki. ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ÓSMY Liz z każdą minutą była coraz bardziej niespokojna. Zerknęła na zegarek. Umówiła się z Glorią w toalecie Fairmont Hotel punktualnie kwadrans po dziewiątej. Teraz było już dwadzieścia pięć po. Gdzie podziewa się przyjaciółka? http://www.motopati.pl/media/ - Naturalnie. Opowiedz jej, jaka będziesz szczęśliwa z Robertem. Oczywiście po tym, jak zwierzymy się twojej matce z naszego szczęścia. Rose zmrużyła oczy, a na jej twarzy odmalował się wyraz powątpiewania. - Na pewno mnie nie zwodzisz? Życie bez poczucia humoru, którego nie brakowało Alexandrze i jemu, musiało być piekielnie nudne. - Na pewno nie próbuję podstępem skłonić cię do małżeństwa, Rose. - To dobrze. Ruszyli na górę, do salonu, który zwykle okupowała pani Delacroix, jeśli akurat nie była zaproszona na herbatę lub ploteczki. Hrabia zapukał i otworzył drzwi, nie czekając na jej reakcję. - Ciociu Fiono, Rose i ja mamy nowinę. - Naprawdę, moi kochani?

miejscu, między lordem Kilcairnem a półgłuchym lordem Blakelym. - Dobry wieczór, milordzie - wykrztusiła wreszcie. - Dobry wieczór - powtórzył. Dopiero teraz uświadomił sobie, że nie ma pojęcia, jak rozmawiać z debiutantką, by jej śmiertelnie nie przerazić. Hm. Panna Croft głośno przełknęła ślinę. Sprawdź - Nie... Gdy kroki kamerdynera ucichły, przemknęło jej przez myśl, że właściwie powinna być zadowolona. Wprawdzie siedziała zamknięta w piwnicy, ale jeszcze nigdy nikt tak się nie troszczył o jej wygodę i bezpieczeństwo. Nagle jakieś ręce chwyciły ją za kostki. Krzyknęła. - Cii - szepnął Lucien. - Zamknij drzwi - syknęła. - Nie chcę, żeby ktoś mnie zobaczył. - Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej. Ciepłe dłonie zaczęły sunąć w górę, pod spódnicą. - Przestań! - powiedziała zdławionym głosem. - Najpierw ty przestań kręcić uroczym tyłeczkiem. Żałowała, że nie może zobaczyć jego twarzy. Wiedziałaby wtedy, czy się z nią tylko drażni. W tym momencie Lucien złapał ją mocno za biodra i pociągnął w dół. Odruchowo