Wyjęła obrazy z szuflady w toaletce i przyniosła je w pobliże okna! Podziwiała ich piękno w księżycowej poświacie i jeszcze raz pomyślała, że to niemożliwe, by ktokolwiek zdołał naprawdę dobrze skopiować „Madonnę w kościele”. Jak zawsze, duch żakiety w obrazie poruszył Temperę do głębi. Jego piękno miało w sobie zarazem cień smutku, który spotęgował w niej nastrój przygnębienia. Czuła, że nigdy już nie będzie trzymać w dłoniach tak 153 wspaniałego przedmiotu. Nigdy też nie będzie mogła myśleć o tym skarbie, nie wspominając księcia. Niegdyś myślała, że Boże Dziecię zesłało na nią błogosławieństwo. Okazało się jednak, że posiadanie Jego wizerunku nawet tylko przez kilka godzin sprowadziło na nią największe nieszczęście. Jednak, ponieważ kochała księcia, była zadowolona. Ten wielki skarb wróci do niego. — Opiekuj się nim — szeptała do Madonny na obrazie. — Pilnuj go, nie pozwól, by go skrzywdzono, i spraw, żeby był http://www.mojabudowa.edu.pl Nie mogła już dłużej słuchać romantycznych uniesień Cary. Musi stąd wyjść. Po raz pierwszy rozmowa z przyjaciółkami nie przyniosła jej ulgi, nie uspokoiła rozedrganych nerwów. Czuła się fatalnie. Już nic nie było dla niej proste i jasne. Nie miała pomysłu, dokąd pójść. Nie miała pomysłu, co ze sobą zrobić. Nie chciała wracać do domu. Chciała znaleźć Tannera. I być z nim. Tymczasem zamiast niego spotkała Petera. - Tanner cię wysłał na przeszpiegi? - zapytała, nie mając pewności, jaką odpowiedź chciałaby usłyszeć. -Nie.
- Bardzo proszę - powiedziała Jodie do czekającego grzecznie młodego człowieka. - Ja już skończyłam. - Ależ proszę zostać i pozwolić zaprosić się na jeszcze jedną filiżankę kawy - zaprotestował, pochylając się nad nią i sięgając po jej dłoń. Jodie wstała natychmiast i cofnęła się o krok. - Nie, dziękuję. - Z trudem powstrzymała wybuch śmiechu na widok zmieszania i niedowierzania w oczach mężczyzny. Był bardzo przystojny i jego propozycje na pewno częściej spotykały się z akceptacją niż tak zdecydowaną odmową. Na widok Jodie wstającej od stolika i potrząsającej głową Lorenzo zatrzymał się gwałtownie. Mowa jej ciała był zupełnie jasna, a z opuszczenia ramion młodego człowieka odczytał zrozumienie, że został odtrącony. Sprawdź miewałam takie skłonności i kilka razy próbowałam, ale nie tym razem... Jestem zwykła świnia, i tyle... Wredna, zepsuta egoistka... - I zamknęłaś drzwi na klucz, więc nie mogła wyjść, żeby cię uratować. Usta dziewczyny wykrzywiły się znowu, łzy mieszały się z wydzieliną z nosa. Tym razem Imogen nawet nie próbowała wytrzeć twarzy, wyraźnie jej nie zależało. - Dlatego została jej tylko jedna droga - ciągnął nieubłaganie Matthew. - Przez balkon... Balkon, którego tak się bała. - Pewnie próbowała zejść. - Głos Imogen sprawiał wrażenie małego, żywego stworzenia, które próbuje wpełznąć z powrotem do jej ust. - Chciała mnie powstrzymać, więc wdrapała się na balustradę... - Już tylko ledwie dosłyszalny szept. - I spadła.