zagrywka. Andrews obrócił się. Pierwszy raz poczuł podmuch wiatru i pomyślał,

co my. Informacja może być naszą jedyną obroną. - Nie. - Tak! - przerwała mu Kimberly. - To dotyczy również mnie. Muszę wiedzieć... Musi być coś, co moglibyśmy zrobić. - Cholera! Jesteś moją córką... - I jego celem. - Masz dopiero dwadzieścia jeden lat... - Ćwiczyłam sztuki walki i świetnie strzelam. Nie jestem bezbronna! - Nigdy tego nie chciałem. Gdybym mógł coś zrobić... - Wiem - powiedziała ściszonym głosem. - Wiem, ale jesteśmy tutaj. Musi być coś, co mogłabym zrobić. Jej ojciec zamknął oczy. Pomyślała, że przez chwilę widziała w nich łzy. Potem ojciec westchnął, wrócił do kanapy i usiadł. Kiedy znów się odezwał, mówił głosem spokojnym i opanowanym, jak agent FBI, a nie jak ojciec. Nie wiedziała dlaczego, ale to ją uspokoiło. - Zaczniemy od początku - powiedział Quincy. - Wydaje się, że ktoś chce się na mnie zemścić za zło, które mu wyrządziłem. Nie wiemy kto, ale jak zasugerowałaś, proces eliminacji może powiedzieć nam więcej. Na razie 124 J http://www.mirand-nazar.com.pl Danny siedział cicho. Młodszy policjant zapiął mu pas i przykuł do niego ręce. Gotowe. Starszy kiwnął głową. – Danny – powiedział surowym, znajomym głosem. Widocznie musiał go wcześniej spotkać. Może był znajomym ojca. Stary dobry Shep kochał swoje mundurowe bractwo. Bycie gliną nie mogło być teraz dla niego łatwe. Funkcjonariusze wyprowadzili Danny’ego do wozu patrolowego policji z Cabot. Wskazali mu tylne siedzenie, a sami zajęli miejsca z przodu. Co chwila spoglądali po sobie, ale nie mówili dużo. Danny nie zadawał pytań. Nie wiedział, dlaczego jedzie do wariatkowa, na jak długo i co się tam będzie z nim działo. Milczał. Żałował tylko, że nie ma czegoś ostrego. Odciąć palce. Nie musiałby już patrzeć na swoje ręce. Panna Avalon, panna Avalon, panna Avalon. Uciekaj, Danny, uciekaj! Samochód ruszył. Starszy policjant przyglądał się więźniowi w lusterku wstecznym. Danny’emu nie podobało się to spojrzenie. Skulił ramiona, żeby stać się jak najmniejszym.

Abe uwielbiał takie naleśniki. Dziś rano jednak zdecydował się na ich zdrowszy, bogaty w proteiny substytut. I nie pożałował wyboru. Dochodzenie rozwijało się pomyślnie, choć nie w tym kierunku, który obstawiał na początku. Sanders nie chciał więc obciążać organizmu węglowodanami. Skończył omlet, zostawił kelnerce suty napiwek i, mimo że droga była niedługa, pojechał do ratusza samochodem. Sprawdź – Muszę się jeszcze tyle nauczyć. – Rainie... – Nie, nie mów tego. – Skąd wiesz, co chcę powiedzieć? – Wyciągnął do niej rękę. Odsunęła się, kręcąc głową. – Po prostu wiem! Jak na faceta, który widział tyle zbrodni, wciąż masz romantyczne podejście do życia. Ale to się nigdy nie uda, więc lepiej nic nie mów. – Wykonała rękami stanowczy gest: „ani kroku dalej”. – Chcę cię zabrać na kolację – oświadczył spokojnie. – Ale z ciebie uparty osioł! – Obiecuję lo mein z zieloną herbatą. Mam nadzieję, że tym razem oboje będziemy jedli. – Na litość boską, Quincy, ty tutaj nie zostaniesz. Jesteś agentem FBI. Kochasz swoją pracę. Jesteś w tym dobry. Ja stanowię tylko przystanek na twojej drodze. – Mogę często się zatrzymywać. Przywilej mistrza.