Alexandra d’Evnecourta Ludovica Theobalda Candovera,

wiązane buciki. - Co zamierzasz z tym zrobić, Willow? - Zamierzałam przekazać je jakiejś organizacji charytatywnej - odpowiedziała. - Chyba że ma pani lepszy pomysł. - Nie, to bardzo dobry pomysł. Na pewno się cieszysz, że możesz na powrót chodzić we własnych ubraniach. Nie wiem, o czym myślał doktor Galbraith, każąc ci nosić ten ohydny mundurek. W końcu to nie pałac Buckingham, żebyśmy wszyscy chodzili w liberii! Willow uśmiechnęła się. R S - Jestem pewna, że miał ku temu swoje powody, ale muszę przyznać, że dobrze jest móc z powrotem nosić krótkie spodenki i koszulki na ramiączkach, szczególnie w tym upale! Pani Caird nalała wody do wiadra, które przyniosła z góry. - Jedyną dobrą stroną służbowego stroju jest to, że nie trzeba się martwić, co włożyć na szczególne okazje. Na przykład w ten piątek. Czy wiesz, w co się ubierzesz? - W piątek? A co będzie w piątek? - Doktor nic ci nie powiedział? http://www.medycznie.org.pl - A teraz, skarbie... - Chwycił ją za rękę. - Taniec, który mi obiecałaś. Z pewnością nie była jego skarbem i nie obiecywała mu, że z nim zatańczy, ale niegrzecznie byłoby odmówić, więc pozwoliła poprowadzić się na parkiet. Z przyjemnością stwierdziła, że Lex wspaniale tańczy. Zatraciła się w rytmie muzyki. Uwielbiała taniec i po chwili zapomniała o całym bożym świecie. Scott zdawał sobie sprawę, że zachował się niegrzecznie. Powinien wejść do środka. Wyszedł, ponieważ nie mógł przebywać z Willow w jednym pomieszczeniu. Co było z nim nie tak? Czyżby miał na jej punkcie obsesję? To mu psuło wieczór.

i teściów... - A pani do nas oczywiście dołączy. Chyba że ma pani jakieś obiekcje? R S - Ależ skąd, tylko zazwyczaj nie jadam wystawnych kolacji z rodzinami, dla których pracuję. Sprawdź - Mrugnęła do niej porozumiewawczo. - Musisz wyglądać jak uosobienie piękna. Scott miał wszystkiego dosyć! Niania całkowicie wyprowadziła go z równowagi. Przez cały wieczór zachowywała się R S w stosunku do niego bez zarzutu. Zwłaszcza w czasie kolacji, gdy posadzono ich obok siebie. Właśnie przeszli do salonu, gdzie podano kawę. Goście zachwycali się dziećmi, a Willow pozostawała dyskretnie z tyłu, próbując wtopić się w otoczenie, jak przystało na posłuszną nianię. Problem polegał na tym, że było to całkowicie niewykonalne! A już z pewnością nie w obcisłej sukni koloru morskiej zieleni; nie z włosami upiętymi w seksowny koczek; nie z długimi,