szkłem kabiny myslała ciagle o dłoniach Nicka na swoich

znajduje sie w pokoju. - Skoro tak go nie znosisz? - To nieprawda, kochanie. Ja tylko... nie aprobuje tego, co robi. - Jasne, tato. Ale co cie obchodzi, co on robi, jesli nie wchodzi ci w droge? Dobre pytanie, pomyslała Marla, czujac, ¿e znowu odpływa. Miała ochote znowu zapasc w głeboki, spokojny sen, ale nikt nie odpowiedział Cissy i w pokoju zapanowała pełna napiecia cisza. - Dlaczego nikt nie chce o nim rozmawiac? - spytała w koncu Cissy. - Czasem mi sie wydaje, ¿e jego imie to słowo na cztery litery, czy cos takiego. - Bo jest - baknał Alex. - Tak jak twoje - odparła Cissy dosc głosno, by wszyscy to usłyszeli. - Nie ma o czym mówic - powiedziała Eugenia. - Bracia nie zawsze sie ze soba zgadzaja. - Tak jak dziadek i jego brat? - Fenton, tak - odparła Eugenia sztywno. - I jego dzieci. Cherise i Montgomery. http://www.medycynapracy.net.pl/media/ Nick katem oka obserwował Aleksa, który, zazwyczaj czarujacy i dowcipny, siedział zirytowany, ze zmarszczonym czołem. Najwyrazniej cos go gryzło. Cos powa¿nego. Finanse firmy? Troska o ¿one? A mo¿e cos jeszcze? W ciagu pierwszego tygodnia pobytu w San Francisco Nick składał niepokój Aleksa na karb problemów upadajacej korporacji. Kiedy ju¿ rozeznał sie w sytuacji Cahill Limited, stało sie oczywiste, ¿e firma powinna szybko zbyc czesc swoich aktywów, w przeciwnym wypadku linie kredytowe i po¿yczki zostana zamro¿one. Alex zwodził bankierów, jak mógł, ale potencjalni zagraniczni inwestorzy jak dotad nie zaoferowali ani dolara. O ile Nick mógł sie zorientowac, aktywa firmy ciagle jeszcze przewy¿szały długi, ale stosunek

przestraszonego? A mo¿e znowu ponosi ja wyobraznia? - Cudownie - powiedział nieco sarkastycznie. Marla zaczeła sie wahac. Mo¿e zanadto sie pospieszyła. Nagle poczuła sie chora i zmeczona. - A teraz - powiedział Alex - musze was po¿egnac. Mam spotkanie w miescie. Jestem umówiony w Marriotcie z Sprawdź - Nazwij to, jak chcesz. Próbuje sie tylko dowiedziec, co sie tu własciwie dzieje. - Ja te¿ - powiedziała Marla, choc czuła sie troche zbita z tropu. Nie bardzo podobała jej sie mysl, ¿e Nick mo¿e wiedziec wiecej ojej ¿yciu ni¿ ona sama. - Jestes pewny co do testamentu Conrada? - Absolutnie pewny. Wiem to od prywatnego detektywa, który dla mnie pracuje i... - I? - I ma swoje dojscia, tak przynajmniej mówi. Zgodnie z testamentem, ka¿demu cos skapnie, ale mały jest głównym spadkobierca. - Na litosc boska, dlaczego?