zobaczył, z trudem udało mu się powstrzymać odruch wymiotny.

skrót Kalifornii. Na tablicy rejestracyjnej było coś dziwnego... dwie albo trzy szóstki, nie był pewien. Na przedniej szybie naklejka, nieaktualna przepustka szpitalna, choć część napisu wyblakła do tego stopnia, że stał się nieczytelny, ale wyczuwał, że w tej przepustce było coś niezwykłego... Tylko co, do cholery? Usiłował przywołać ją z pamięci. Na darmo. Dał sobie spokój. Nieważne, co zwróciło jego uwagę – już zniknęło. Przypomni sobie później, pewnie w środku nocy. I znowu pożałował, że nie zrobił zdjęcia. Z tą myślą włączył silnik i wysiadł z wozu, chcąc nadrobić poprzednie zaniedbanie i pstryknąć kilka fotek. Sfotografował samochody i ich tablice rejestracyjne na parkingu i w uliczce przed starym zajazdem. W sumie było ich tylko osiem, z czego jeden stał na cegłach i straszył nieważną rejestracją. Z pewnością ten się nie liczył. No i jeszcze ta przepustka. Postanowił rozejrzeć się po okolicznych szpitalach. Jest szansa, że właściciel chevroleta ma jakiś związek ze szpitalem, przychodnią czy inną placówką medyczną. Chyba że naklejka należała do poprzedniego właściciela. Zawracał właśnie, jadąc przez ciche miasteczko, gdy rozdzwoniła się jego komórka. Odebrał, rzucił okiem na monitor: „Numer zastrzeżony”. – Bentz. – Cześć, Rick. – Usłyszał kobiecy głos, mgliście znajomy i przejmująco zimny. – Dzwoniłeś do mnie. Tu Lorraine. http://www.medycynapracy.net.pl Powoli zeszła z drabiny, stanęła na podłodze, uważnie omijając odłamki żarówki. – Czego chcesz, do cholery? – Porozmawiać. – Ach, tak. – Przewiercała go spojrzeniem pełnym niedowierzania. Była szczupła, żeby nie powiedzieć chuda, beżowa spódniczka i sweter niemal zwisały z kościstej sylwetki. – Naprawdę myślisz, że uwierzę, iż po dwunastu latach wpadasz na taką sobie zwykłą pogawędkę? Litości. Gdzie szczotka, do cholery? – Weszła do składziku, wróciła ze zmiotką i szufelką. – Chcesz pogadać? – Mruknęła pochylona nad szczątkami żarówki. – Niby o czym? – O Jennifer. – Boże drogi, dlaczego? – Wstała gwałtownie, spojrzała na Bentza, jakby przyleciał z Jowisza. – Co ci to teraz da? Biedaczka. Do galerii weszła potencjalna klientka. Bentz widział ją przez szczeble poręczy. Siwa pani w okularach w czerwonych oprawkach, które komicznie zsunęły się na czubek nosa, z

Zatrąbił znowu i niespełniony rajdowiec wyprzedził mnie z piskiem opon. Najchętniej rozwaliłabym mu ten piękny samochód i wlepiła przy okazji mandat, ale zwalczyłam tę pokusę. I bez tego miałam sporo zajęć. Kiedy udało mi się unieruchomić O1ivię – o, przepraszam, Liwie – nacisnęłam gaz do dechy i pognałam w stronę mariny. Opóźnienie samolotu kosztowało mnie mnóstwo czasu. Zaczną dzwonić. Musiałam potraktować ją prądem jeszcze raz, żeby ją związać. Sprawdź Bentz opuścił stopy na podłogę. Odstawił laptop na biurko. – Co? – Powiedziałam, że widziałam... – Słyszałem. Ale gdzie? Kiedy? – Nie do wiary. Serce waliło mu w piersi, adrenalina buzowała w żyłach. Ściskał w dłoni telefon jak ostatnią deskę ratunku. – Kilka minut temu. Tutaj, na mojej ulicy, w Torrance – dodała łamiącym się głosem. Wydawała się śmiertelnie przerażona. – W... w szarym samochodzie. Czyżby? Rick już sięgał po kluczyki i portfel. – Chyba się nie spodziewała, że wyjrzę przez okno. – Widziała cię? – Chyba nie. – Chwileczkę. Widziałaś kobietę podobną do Jennifer w szarym samochodzie? – I znów wyjrzał przez żaluzje na motelowy parking. Coś mu się bardzo nie podobało w tej całej