się kolejny rekord upałów w Portland. Teoretycznie w Portland nie

– Widziałeś jakieś maile od tego faceta? – A na cholerę mi one? – Danny naprawdę lubił z nim korespondować. Może byłeś zazdrosny. – Słuchajcie, nawet o nim nie słyszałem i, szczerze mówiąc, ten pseudonim brzmi, jakby frajer był impotentem. Danny’ego bawiła poczta. OK? Sześć miesięcy temu albo osiem, nie pamiętam, był strasznie podjarany, bo poznał kogoś przez Internet. Bez przerwy latał sprawdzać, czy przyszły, kurwa, nowe maile. To wszystko, co wiem. – Podpuszczałeś go – powiedziała cicho Rainie. – Danny miał kłopoty ze sobą, a ty go jeszcze buntowałeś. Teraz trzy osoby nie żyją. Część winy spada na ciebie Charlie. I będziesz musiał z tym żyć. – Chromolę to. Z prawnego punktu widzenia jestem czysty jak łza. A teraz oddawaj kurtkę. Fajnie mi się tu z wami gawędzi, ale mam jeszcze parę spraw do załatwienia. – Jasne – powiedziała Rainie. Uśmiechnęła się do niego, podniosła scyzoryk i wbiła w kołnierz. Charlie wrzasnął. Quincy z zaskoczenia zrobił krok do przodu. Rainie wpatrywała się w odcięty kawałek skóry. Chwilę później wycisnęła z kołnierza długą plastikową torebkę białego proszku. – Heroina. Jakieś trzy uncje, a więc trochę za dużo, jak na własny użytek. Gratulacje, Charlie. Z prawnego punktu widzenia twoje kłopoty dopiero się zaczynają. – Cholerna cipo! Jak śmiesz! Nie jesteś lepsza ode mnie! Nie jesteś lepsza od nikogo! http://www.medycyna-i-zdrowie.net.pl - Ta wiadomość mi nie pomoże. - Na pewno tak. - Nie. - Quincy pokręcił głową. Jego usta wykrzywiły się w uśmiechu. - Wiadomość... charakter pisma. Rainie, to jest mój charakter pisma. Nie wiem, jak to się stało, ale wygląda na to, że ten człowiek... Jakby był naprawdę mną! Kimberly siedziała przy sponiewieranym stole kuchennym. Popijała kawę i próbowała wymyślić, co zrobić ze swoim drugim wolnym dniem, kiedy odezwał się brzęczyk. To jej współlokator Bobby wyszedł do pracy, ogłosiwszy wcześniej, że będzie nocował u swojej dziewczyny. W ten sposób Kimberly będzie miała mnóstwo czasu do zabicia i całe mieszkanie, w którym mogłaby go zabijać. Powinna się zdecydować na dłuższą drzemkę. Poćwiczyć. Zjeść dużo owoców i warzyw.

Kiedy podprowadziła chłopca do frontowego wejścia, natychmiast rozbłysło kilkanaście fleszów. Już czyhali dziennikarze. Cholera. Wycofała się szybko, osłaniając Danny’ego przed oślepiającymi lampami i zgiełkiem pytań. Popatrzył na nią nieprzytomnie, posłusznie poddając się jej woli. Trudno jej było znieść to zaszczute spojrzenie. – Nie mogą zobaczyć, że z nami wychodzisz – zwróciła się po chwili do Shepa. Całą Sprawdź – Ależ skąd – zaprzeczył żarliwie Vander Zanden. – To jest właśnie zupełnie niepojęte. Mógłbym przysiąc, że panna Avalon była ulubioną nauczycielką Danny’ego. Uwielbiał przesiadywać w pracowni komputerowej, lepiej od większości uczniów radził sobie z Internetem. Sterczał przy komputerze przed lekcjami, podczas przerwy obiadowej i po zajęciach. Wydawało się, że w ogóle nie wychodzi z tej sali. Czasem panna Avalon zostawała po godzinach tylko dla niego. – Internet? – podchwyciła Rainie. – Wie pan, co robił w sieci? – Nie jestem pewien. Przeglądał strony internetowe, sprawdzał różne rzeczy. – Korzystał z czatów? – Chyba tak. Panna Avalon zainstalowała jeden z tych filtrów, które uniemożliwiają dostęp do stron dla dorosłych. Poza tym uczniowie mogli surfować, gdzie tylko chcieli. Chodziło właśnie o to, żeby nauczyli się swobodnie posługiwać komputerem. – Czy Danny grał w gry komputerowe? – zapytał Quincy. – Jakieś konkretne?